środa, 29 października 2014

Rozdział 15

- My…- zaczęła swoim załamanym głosem.
- Nie. – przerwałam jej szybko. – Nie zaczynaj nawet. Nie zamierzałam was ratować, tym bardziej nie zamierzam was słuchać i waszego pieprzenia. Wracajcie do swojego idealnego życia dalej udając, że nie macie córki.  Nie istniejecie dla mnie, wiec oszczędźcie mi zdesperowanych telefonów.
- Myśleliśmy, że zginęłaś. – krzyknęła gdy z Harrym wsiadałam do samochodu. Zaśmiałam się bez humoru patrząc na nią przez przednią szybę.
- Tak by było dla was łatwiej, czyż nie?- spytałam. -  Kilka lat temu mieliście w dupie czy zginę sama na ulicy gdy nie próbowaliście mnie zatrzymać, więc kurwa przestań pierdolić smętne historyjki o tym jak się martwiliście.
Po kilku minutach już jechaliśmy prawie pustymi drogami. Noga bolała mnie z każdym ruchem, lecz nie miałam innego wyjścia musiałam dojechać na miejsce za nim Styles mi się wykrwawi na siedzeniu obok. Był cały poparzony. Dziury wypalone w jego ciuchach ukazywały świeże rany, a on ledwo siedział przytomny. Nerwowo dociskałam gaz. Musieliśmy wrócić do naszego nowego mieszkania, gdzie będzie już czekał nasz prywatny lekarz. Oboje wiemy, że gdy tylko pojawimy się w szpitalu pod pretekstem leczenia, zabiją go każdym możliwym sposobem, by tylko uśmierć największego mordercę.
- Nie waż się kurwa zamykać tych pieprzonych oczu! – syknęłam, co chwilę zerkając na niego. Widziałam jak walczy z utrzymaniem otwartych oczu, a moje nerwy na pewno nie pomagały w uspokojeniu się.  Widząc jego przymknięte powieki spanikowałam na oślep wymijając samochody. W ostatniej chwili zjechałam na swój pas dodając prędkości widząc przed sobą pustą drogę, Styles zajęczał gdy z każdym ostrym ruchem przesuwał się na siedzeniu.
- Nigdy nie widziałem, żebyś tak się martwiła. – uśmiechnął się, za chwile krzywiąc z bólu. Wywróciłam oczami, w środku oddychając z ulgą, że jest w stanie prowadzić rozmowę.
- Jesteś prawie martwy, a nadal jesteś idiotą. – posłałam mu uśmieszek, na co się zaśmiał, jęcząc przy tym z bólu.  Gwałtowanie wyminęłam kolejny samochód. Harry poleciał w moją stronę, klnąc pod nosem.
- Bądź delikatniejsza kobieto!- warknął.
- Nie narzekaj jak baba! – odpowiedziałam. Uważnie śledziłam rozwój drogi przede mną, lecz mogłam kątem oka dostrzec jego mordercze spojrzenie w moją stronę. Wjechałam na przeciwny pas, gdy samochód przede mną zrobił to samo przez zaczęłam gwałtowanie hamować, przeklinając głośno tego kutasa. Tym razem Styles już nie skomentował gdy poleciał do przodu w ostatniej chwili unikając uderzenia głową.  Zacisnęłam mocno szczękę czując jak noga przez nacisk na hamulec zaczęła mnie palić jeszcze bardziej. Wiedziałam, że to tylko draśnięcie, ale nakurwiało nieźle, mocząc przy tym krwią tapicerkę samochodu rudej. Naprawdę rozważam kupienie jej nowego samochodu, bo wyobrażam sobie jej stan gdy zobaczy swoje auto.
Skrzywiłam się słysząc nagle syreny zbyt blisko mojego ucha. Spojrzałam w bok widząc, że kolejny samochód, który wyminęłam to radiowóz.
- Kurwa. – warknęłam widząc w lusterku jak wyjeżdżają na pas tuż za mną. – Zapnij pasy bo mamy towarzystwo.
Dodałam gazu i za chwile musiałam zwolnić, gdyż ćwoki przede mną jechały zbyt wolno, a nie było możliwości wyminięcia przez mały sznurek na przeciwnym pasie. Spojrzałam na Stylesa, który próbował na zranionych rękach podnieść się wyżej na fotelu.  Krzywił się przy tym nie miłosiernie, lecz nie przestawał robić tego co robił. Nagle otworzył szybę do końca, łapiąc w ręce broń. Z trudem wychylił się przez nią, a mocny wiatr przez szybką prędkość drażnił boleśnie jego ciało. Po wielu przekleństwach usłyszałam dwa strzały.  Radiowóz zaczął wpadać poślizg przez przestalaną oponę. Wykorzystałam okazję pustego pasa i jak najszybciej oddaliłam się od miejsca zbrodni, na którym samochód za samochodem waliły w siebie, aż w końcu radiowóz odbił się na pobocze waląc przy tym w drzewa, a za chwile podpalając.  
- Mogłam ich spokojnie zgubić. – westchnęłam.
- Nie jestem w nastroju na zabawy. – westchnął powoli wracając do starej pozycji. Wywróciłam oczami i starałam się pokonać resztę drogi bez żadnych zakłóceń.
Tym razem wiedziałam, że naprawdę całe swoje stare życie zostawiłam za sobą. To, że byłam gotowa pozwolić ich zabić, przekonało mnie, że przeszłość nie ma dla mnie żadnego znaczenia.  Nie było we mnie żadnej miłości rodzinnej, a oni byli jedynymi, którzy byli temu winni. Wybaczenie jest ostatni rzeczą do której jestem zdolna. A z pewnością nie da się wybaczyć zniszczenia całego życia. Jako mała dziewczynka zawsze stałam przed oknem patrząc ze smutkiem jak inne dzieciaki bawią się w parku naprzeciwko. Zazdrościłam im chociaż tego, że biegali dokoła śmiejąc się, jak rodzicie łapali ich i podnosili do góry kręcąc się.  Chociaż tego, że gdy bawili się cali umazani nie słyszeli krzyków, że wyglądają jak bezdomne dziecko, co sobie sąsiedzi pomyślą. Całe dzieciństwo uciekło mi za tym oknem, gdy oni zawsze mówili, że nie mogę do reszty dzieci dołączyć, ponieważ nie byli godni mojego czasu.  Całe dzieciństwo spędziłam na wielkich bankietach siedząc przy stole  z dorosłymi, co chwilę karcąca w łapy gdy chciałam zjeść co słodkiego. Nie mogłam, ponieważ ich dziecko nie może być grube.  I nigdy nic się nie zmieniło, po upływie lat, nadal stałam przy tym oknie, patrząc z utęsknieniem na świat, który mi zabrano do momentu, aż powiedziałam dość. Do momentu, aż spotkałam jego.
Nigdy nie będę potrafiła im tego wybaczyć.
- Kurwa mać!  O ja pierdole co się stało?- ruda wyleciała z domu, przerażona idąc w naszą stronę, gdy my ledwo zdążyliśmy wyjść.
- Kolejny zwykły dzień.- sapnął z sarkazmem Styles.
- Kolejny zwykły dzień, serio? Co wy zrobiliście z moim samochodem!
- Też się cieszę, że żyjemy. – mruknęłam. Podeszłam do bruneta, biorąc go pod ramie. Za chwile do nas doskoczył zmieszany Nate z lekarzem. Wzięli ode mnie Harrego prowadząc go do domu. 
- Dobrze Ci tak suko. – przy mnie znalazła się ruda patrząc wymownie na moją nogę. Nie mówiąc nic więcej weszliśmy do mieszkania. Wiedziałam, że wojna z rudą dopiero się zacznie, bo tylko tak potrafimy na sobie odegrać swoją złość. Wiem, że jest jedną z osób, której mogę zaufać, ale wiedzieć o tym, a to zrobić to dwie inne sprawy i nie jest to takie proste.

****

- Wiedziałam, że Cię tu kretynie jeszcze zobaczę. – mruknęła ruda gdy wszyscy siedzieliśmy już w salonie. Bolała mnie już głowa od ich wszystkich pretensji. Zaskakujące jest to, że ich zdziwienie jest tak wielkie, skoro są jedni z nielicznych osób, które nas znają dobrze.  Nasze życie stałą się grą od naszego pierwszego spotkania. Nie powinni być zdziwieni.
- Nie wyobrażałem sobie życia bez twojej wiedźmowatej osoby. – odparł Harrry, wkurzając ją  swoim uśmiechem.  – Byłem gotowy przejść przez każdy płomień by do Ciebie wrócić.
- Zauważyłam bo najwidoczniej przez to mózg Ci spaliło, który i tak już był martwy. Teraz biedactwo zostało bez niczego. – dogryzła. Wywróciłam oczami. Zaczyna się.
-  Moja mądrość zawsze zostanie w mojej głowie, to zalicza się do mojego uroku osobistego. A o głupotę nie musimy się martwić. Odgrywasz ją za nas wszystkich.
- Patrząc na twoją mądrość, która jest w twoim uroku, jest ona udawana. Tak jak wydaję Ci, że istnieje jakikolwiek twój urok osobisty. Jesteś tak interesujący jak moja wczorajsza kupa.
- Nie jest interesująca ponieważ pochodzi od Ciebie…
- Co kurwa? – sapnęłam obrzydzona obrotem tej już i tak beznadziejnej rozmowy. Oczywiście, zostałam zignorowana.
- A w tobie nic ma interesującego, co można zobaczyć znając cię dłużej niż jeden dzień.  To z pewnością dlatego chłopak cię rzucił i polazał na dziwki, które są bardziej intersujące.  – dokończył Styles.
- Teraz to pieprzona wojna. – mruknął Nate. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. W tym samym czasie wstaliśmy z kanapy przechodząc z salonu do kuchni.
 - To co? Cztery pizze? – spytałam wyjmując telefon.
- Cztery? To za mało na naszą czwórkę. – powtórzył Nate.
- Nie sądzę, żeby ta dwójka dożyła pięciu minut. A jeśli nawet ruda przeżyję, to będziemy musieli ją wypierdolić z mieszkania za nieprzestrzeganie zasad, które ustaliśmy by nasz dom był normalny. W tym mieszkaniu się nie zabija. Po to jest wielki podjazd by można było kogoś rozjechać samochodem.
- Czy Cię kurwa do reszty pojebało?!- usłyszeliśmy krzyk Stylesa, a chwilę później rozbijające się szkło, rzucone przez rudą w stronę bruneta.
-  Pamiętaj o zasadach. Coś psujesz to odkopujesz. Tak się robi w normalnym mieszkaniu… - Zaczął Nate wychodząc z kuchni. Widząc jak ruda przenosi na niego swoje wściekłe spojrzenie, szybko przerwał. – Taaa.. mówiłem do Stylesa. – machnął ręką na bruneta. –  Dobrze będzie dla mnie, jak zatkam się tą pizzą. – dodał pod spojrzeniem Stylesa. Zaśmiałam się opierając o blat, całkowicie rozbawiona tą chwilą. Nie ma to jak życie w normalnym mieszkaniu z normalną rodziną.
- Z czego cieszysz ten ryj suko? To przez Ciebie ten do reszty pojebany z małym kutasem, kutas tu jest. – krzyknęła w moją stronę, rozśmieszając mnie jeszcze bardziej.
- Co do ostatniego zdania, miałbym zażalenia…– odezwał się Styles milknąć w tym samym czasie unikając kolejnego wazonu lecącego w jego stronę.
- Lecz nie będzie Ci dane ich złożyć. – dokończyłam za niego, dodając mu swoim  kpiącym uśmiechem otuchy.
- Styles możesz mi pomóc? – odezwała się ruda spokojnym głosem.  Styles zastygł w bezruchu skołowanym jej pytaniem. Nate szybko dopowiedział zamówienie, szybko rozłączając się z dostawcą. Dołączył do mnie z uwagą czekając na kolejne ruchy tej dwójki.  – Właśnie zakupiłam nowy samochód, którym miałeś okazję się przejechać. – tu spojrzała na mnie, pozbywając się sztucznego uśmiechu. Za to ja, posłałam jej swój największy. –  Możemy wyjść na podjazd i sprawdzisz czy od dołu też jest taki zajebisty?
- I mamy pizze dla siebie. – mruknął obok Nate.
- Patrząc na niego z boku już widać, że nie jest zajebisty. – odparł. Biedak nie widział żadnych szczegółów w tym, a z pewnością swojej śmierci, która teraz już na pewno go dopadnie za obrażenie dziecka rudej.  Wzięłam do ręki telefon zabierając go z ręki Nate i włączyłam na kamerę, którą nakierowałam na Stylesa.
- Co ty do cholery robisz? – sapnął Styles patrząc na mnie wzrokiem kretyna.
- Nagrywam twoją śmierć.  Dostane Oskara za ten film, gdy go puszcze w kinach.
Uśmiechnęłam się patrząc w ekran.  Patrzył na mnie z pod przymrużonych powiek, otwierając usta by coś powiedzieć i w tamtej chwili ostatnie co zapamiętam, to niezapomniany piękny widok jak ruda na niego się rzuca powalając ich oboje na podłogę.

 ****

- Otwórzcie te drzwi lenie śmierdzące. – odezwałam się z pełną buzią. Właśnie jedliśmy zamówioną pizzę oglądając jakieś durne filmy, które były śmieszne tylko dzięki dużej dawce piwa.  Ktoś odważył się nam przerwać, dobijając do drzwi.
- To na pewno nie będzie Styles, jest za gruby by wstać. – odpowiedziała ruda nie spuszczając wzroku z telewizora.  Nie widziała wściekłego spojrzenia w jej stronę z pod przymrużonych, jednego podbitego oka.  Zawsze mówię, że nie można ignorować siły tej rudej suki. I zapewne nie zauważyła pilota lecącego prostu w jego głowę.
- Może teraz zacznie Ci coś tam działać. – odgryzł się, gdy udało mu się trafić w jej głowie. Westchnęłam na kolejny dzwonek do drzwi.
- Wydaję mi się, że to ten nasz sąsiad, widziałem go przez okno jak wychodził z domu….
Nie słyszałam jak dokończył Nate, bo spadając z fotela wybiegłam z salonu potykając się o wszystkie rzeczy, których jeszcze te cioty nie posprzątały po wojnie, aż z hukiem  wleciałam na drzwi.  Poprawiając swoje włosy, pociągnęłam za klamkę.
- Witam. – uśmiechnęłam się szeroko, do stojącego chłopaka. Około w naszym wieku. W ręce trzymał butelkę czystej wódki.
- Witam. – uśmiechnął się, wskazując na swoją rękę z butelką. – Pomyślałem, że powitam jakoś nowych sąsiadów.
- Zgaduję, że to bardzo dobry pomysł…
- Kto to kurwa przyszedł, że jest godny twojej niedoszłej śmierci? – do przedpokoju weszła ruda. Spojrzała na mnie rozbawiona, po czym przeniosła wzrok na sąsiada. Wciągnęła powietrze. – Cholera, mogę umrzeć.  Cześć, jestem ruda… po prostu Janet.
- Mason. – wyciągnął do niej rękę. Patrzyłam rozbawiona jak rudej pociekła ślinka na sam jego dotyk.  Wywróciłam oczami w tym samym czasie przeniósł swój wzrok na mnie.
- Mia. – podałam mu rękę, którą uścisnął. - Janet możesz ogarniesz burdel, który zrobiłaś, byśmy mogli bez wstydu zaprosić naszego sąsiada.  
- Ty kutasie posprzątaj resztki swojej godności  z podłogi! – krzyknęła ruda zapewne do Stylesa.
- Wybacz jej. – uśmiechnęłam się do sąsiada. – Powtarzam jej cały czas, że picie od samego rana nie jest dla niej dobre. Z stąd ta mała agresja.
- Którą zaraz poczujesz, jak się nie zamkniesz. – warknęła kopiąc mnie w kostkę.
- Nauczyłam się już ją ignorować. Obiecuję, że też się przyzwyczaisz. – dodałam, czując kolejnego kopniaka.
- To tak samo jak z jej zaburzeniami psychicznymi. – powiedziała. –  A propo psychicznych rzeczy, nie przestawisz naszemu sąsiadowi swojego chłopaka?
- Gdybyś tyle nie piła kochana, wiedziałabyś, że nie mam już chłopaka od dłuższego czasu.
- Styles idę rozjebać Ci samochód! – krzyknęła ruda, uśmiechając się podle do mnie.  Posłałam jej mordercze spojrzenie, słysząc kroki na korytarzu.
- Tylko się kurwa odważ…. – warknął Styles zatrzymując się przy nas. – Kim ty kurwa jesteś? – syknął zauważając chłopaka.
- Mason. Wasz sąsiad. – odpowiedział, nie przejmując się oschłym tonem bruneta.  Słysząc naszą rozmowę zapewne nie zdziwi go już nic.
- Sąsiad, który sprawia, że największy leń na świecie prawie się zabija spadając z fotela, pomijając największego żarłoka, który zostawia pizzę wiedząc, że ktoś ją zje. – mówił patrząc na mnie z pod przymrużonych powiek.
- Tym razem się z tobą zgadzam, Styles. Sąsiad, który sprawia, że przestaniesz mieć jakieś znaczenie dla tego lenia.
- Ty przestaniesz mieć znaczenia dla każdego, leżąc pod ziemią. Nie martw podobno kwiatki pachną ładniej, wąchając je od spodu. – syknęłam do zadowolonej z siebie rudej.
- W tej chwili wracaj do salonu! – warknął Styles mierząc mnie srogim wzrokiem.  Zaśmiałam się kpiąco.
- Jesteś zabawny myśląc, że Cię posłucham! – mruknęłam.
- To ty kochanie jest w chuj zabawna myśląc, że pozwolę temu kutasowi się do ciebie zbliżyć. Jak tak bardzo lubisz naszego sąsiada to lepiej wracaj do salonu, jeśli ma zostać żywy.
- Zrobisz to co najlepiej umiesz, prawda? Zabić. Zapomniałam, że tak sobie radzą ze wszystkim największe twardziele. – odparłam z kpiną.  – I jeśli mam pieprzoną ochotę być w towarzystwie naszego uroczego sąsiada, to kurwa zdziwię Cię, ale będę! – warknęłam wskazując na drzwi.  Zmrużyłam oczy nie widząc ani sąsiada, ani rudej. Zrobiłam kilka kroków za drzwi by zobaczyć, że ta dwójka dochodzi do jego mieszkania.
- Chwila! – krzyknęłam wybiegając za nimi. – To jest dla mnie. – wyrwałam mu z ręki butelkę wódki. – A ty za nim następnym razem nas odwiedzisz, lepiej przynieś karton wódki jeśli chcesz przeżyć. – wskazałam na niego butelką. – A ty głupia suko ciesz się, że masz gdzie spać bo zgaduję, że straciłaś mieszkanie. – zwróciłam się do rozbawionej zołzy. – Miłego dnia Mason.
Odwróciłam się wracając do naszego mieszkania.
- Spodobała ci się kanapa? – spytałam Stylesa mijając go w drzwiach. – To dobrze, bo będziesz na niej dziś spał.
Szłam do salonu słysząc za sobą trzaśniecie drzwiami, następnie kroki. Deptał mi po piętach. Walnęłam się na swoje miejsce, nie dziwiąc się ze z mojego talerza zniknęła pizza.
- Mam wódkę. – spojrzałam na Nate’a, zjadającego się pizzą, zapewne moją.
- Skąd ty ją wzięłaś? – zdziwił się.
- Bóg się nad nami zlitował i przysłał wybawiciela, by pomóc nam przeżyć ten dzień. Dlatego mamy wódkę i dlatego nie ma rudej. 
- Kimkolwiek ten gościu jest, już go uwielbiam. – odparł.
- Wszyscy uwielbiamy Masona. – uśmiechnęłam się uroczo do Stylesa. Posłał mi mordercze spojrzenie, za nim zabrał ze stołu wódkę wlewając ją do szklanki i szybko wypijając.

 ****

Obudziłam się przez natarczywe walenie w okna. Rozejrzałam się dokoła zastanawiając jakim cudem jestem w salonie. Wszyscy musieliśmy tu usnąć, patrząc na Stylesa, który leży na podłodze zaraz przy kanapie. Pamiętam jak go rzuciłam z kanapy bo mi było za gorąco przez jego uścisk.  I Nate, który leży na dwóch złączonych fotelach.
- Otwieraj drzwi!- usłyszałam krzyk i kolejne walenie. Poszłam wzrokiem za dźwiękiem hałasu. Zaśmiałam się wrednie widząc rudą na tarasie po drugiej stronie drzwi.
- Co, już doszłaś, że wypierdolił cię z łóżka?- krzyknęłam.
- Otwieraj te drzwi jędzą, bo w chuj zimno!
- Trzeba było nie rozkładać tak szybko nóg, wtedy byś siedziała w cieplutkim mieszkaniu.  Czemu nie wypróbujesz jak się śpi w twoim nowym samochodzie?
- Zabije Cię, jeśli nie otworzysz tych drzwi!
- Czekaj co mówiłaś? Że twoje klucze od samochodu są w mieszkaniu? Raz na górze, raz na dole pod sąsiadem, a później  na wycieratce pod mieszkaniem.  
- Zaraz z wami oszaleję.. -  Harry przetarł zaspane oczy, po czym ospale wstał idąc w stronę drzwi tarasowych.
- Choć raz Harry pomyślałeś… - krzyknęła ruda uśmiechając się, lecz ostatnie co zobaczyłam to jej zgaszony uśmiech po tym jak Styles złapał za sznurek od rolet i opuścił je do końca. Zasłonił widok na wszystko w tym coraz bardziej krzyczącą rudą.
- Teraz możemy iść spać. – mruknął kładąc się obok mnie. Wybuchłam śmiechem.
Zaczynamy nowe normalne życie. Jeśli potrafimy. 



Witam :*

Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że was zawiodłam! Siebie też i nie wiem co innego powinnam wam powiedzieć.  Udało mi się napisać rozdział dziś rano i dodaje go mimo, że mam wiele wątpliwości do niego, ale to jest pierwsze co udało mi się napisać, od dwóch miesięcy.  Przez tyle dni nie mogłam skleić sensownego zdania i nadal nie czuję, żeby w pełni wróciła do mnie wena i radość z pisania. Wiem, że zawiodłam wszystkich  i nie mogę sobie pozwolić na nieskończenie kolejnego bloga bo wtedy chyba rozczarowanie do samej  siebie  i nienawiść, dojdzie do największej granicy, więc dopisze wszystkie blogi. 
I tu was proszę, jeśli nadal zostaliście tu i pamiętacie o tym blogu to dajcie znać, że chcecie to czytać. Myślę, że potrzebuje tej motywacji. 
Myślę, że oficjalnie wróciłam, lecz nie wiem kiedy nowy rozdział. 
Mam nadzieję, że nie spierdoliłam tej historii tym rozdziałem.
 Kocham was <3

czwartek, 16 października 2014

Zawieszone.

Przepraszam, ale muszę zawiesić bloga. Nie chce wam pieprzyć o moim problemach, ale to jest właśnie powód przez który to robię. Ostatnio wszystko się spierdoliło i czas wcale nie sprawia to łatwiejszym i czuję, że wypaliła się we mnie pasja do pisania, wena mnie opuściła i nie potrafię niczego napisać. Kończę z pisaniem nowych blogów, ale chce wierzyć, że doprowadzę tego bloga do końca i dlatego zawieszam, bo chce tu wrócić. Nie wiem kiedy, ale muszę teraz skupić się na poskładaniu swojego życia. Zaczynam pracę, która była moim marzeniem, zdałam egzamin i mam zawód do którego ostatnio straciłam zapał jak do wszystkiego w życiu i proszę o cierpliwość bo obiecuję, że gdy odzyskam to co było bardzo dla mnie ważne i potrzebne do życia i odnajdę w tym kolejny raz sens, to wtedy  wrócę tu i zacznę naprawiać sprawy na bloggerze. Potrzebuję czasu i mam nadzieje, że jak wrócę to nadal tu będziecie.
Kocham was <3

Obserwatorzy