niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 1


Rok później.

Siedziałam na plastikowym krześle przechylając się do tyłu i z powrotem do przodu. Biały mały stoliczek przede mną chwiał się na nierównych nogach. Przechyliłam głowę w bok patrząc jak kurz osadził się na białym blacie. Przejechałam palcem po siwej powierzchni rysując znak nieskończoności. Przeniosłam wzrok na swój nadgarstek gdzie widniał ten sam znak. Kochałabym ten tatuaż, gdyby nie jedna ważna jego część. On przyrzeka wiecznie kochać Harrego Stylesa.  W nieskończoność. Mogłabym nawet go polubić jakbym umiała pominąć szczegół, że on ma dokładnie taki sam, lecz inne znaczenie. On mi niczego nie przyrzekł.
- Przestań się bujać. – usłyszałam cichy głos. Zaciekawiona spojrzałam na drobną blondynkę, która zgrabnie przeszła całe pomieszczenie siadając na krześle umieszczonym naprzeciwko mnie.
- Powiesz mi czemu zawdzięczam ten zaszczyt i siedzę w innym pomieszczeniu, niż celi, czy mam zgadywać. – zaczęłam patrząc na nią rozbawiona.
- Chętnie posłucham twoich teorii. – odparła patrząc na mnie wyzywająco.
- Zgaduję, że minął rok, a wy nadal nie złapaliście tego skurwysyna.  A teraz będziecie  mnie błagać o pomoc. Zaczniecie grać na moim wyrzutach sumienia mówiąc, że giną kolejne niewinne osoby. Za chwilę sobie pomyślicie, ona jest wielką suką, nie obchodzi jej to. A ja wam odpowiem, że macie rację. Nie obchodzi mnie to.
- Nie będziemy Cię błagać. – odparła mrużąc oczy.
- Auć!- położyłam rękę na sercu.- To naprawdę obniżyło moją dumę.
Stella wywróciła oczami. Posłała mi swój wyćwiczony uśmiech i nie było widać w nim żadnej szczerości.
- Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. – zaczęła cicho.- Zostajesz dzisiaj wypuszczona. Oczywiście na warunkowym.
Pochyliłam się do przodu, łokcie opierając o biały stoliczek. Zmrużyłam oczy, uważnie jej się przyglądając.
-Kogo zabił?- spytałam stanowczo.  Blondynka przełknęła głośno ślinę na moje słowa i za nim spuściła głowę, dostrzegłam łzy  w jej niebieskich oczach.  Przez myśli przebiegło mi wczorajsze zdarzenie.

Rzuciłam książkę na bok gdy w drzwiach stanął mój ulubiony glina. Spojrzałam na niego z małym uśmieszkiem, co od razu odwzajemnił.
- Przyszedłem Ci powiedzieć, że szykuj się. Przyprowadzę dzisiaj twojego kochasia.
- Myślisz, że złapałeś Harrego Stylesa, prawda? – spytałam tracąc dobry humor.
- Nie myślę, ja to wiem.- pewność z niego tak biła, że aż to bolało. Czułam jego porażkę.
- Pomodlę się do Boga o twoją mądrość Tom. – odpowiedziałam i sięgnęłam po odłożoną książkę.

- Zabił ich prawda? Uroczą żonę Amandę i jego dzieci. – szepnęłam raczej sama do siebie. Głowa blondynki podniosła się, a jej smutny wzrok tylko potwierdził moje myśli. Głupiec uwierzył, że zdobędzie wszystko, nie przewidział, że straci cały swój świat.
- Wiesz to chujowo z twojej strony, że tak kłamiesz. – zaczęłam ostrzej. – Mówisz, że nie chcecie mnie błagać o pomoc, a właśnie to robicie. Wasza duma nie potrafi się do tego przyznać. Wypuszczacie mnie, bo sądzicie, że was zaprowadzę do niego.
- Powinnaś się cieszyć wolnością, którą dostałaś. – odpowiedziała patrząc na mnie wytrwale.
- Wiesz co ja myślę, Stella. – zaczęłam wolno.- Zamiast tu siedzieć marnując swój czas na rozmowę ze mną, sprawdź czy twoja córka jeszcze oddycha.  Macie setki pytań, to jest takie zabawne, bo nie zadajcie nigdy tego najważniejszego. Kto następny zginie?
- On już nie zabije nikogo więcej z naszych bliskich.- syknęła. Zaśmiałam się bez humoru.
- Żałosne, że w to wierzycie. Jesteście w środku jego chorej gry.  Jeśli myślisz, że to koniec. To się rozczarujesz skarbie, bo to dopiero początek waszego piekła.
- Za godzinę wychodzisz. – powiedziała ostro i zostawiła mnie samą. Zagryzłam wargę sfrustrowana. Nie chciałam tej wolności.  Ona oznaczała tylko jedno. Krzyczała. Dręczyła moją głowę. Bo wyjdę i znowu będę należeć do Harrego Stylesa.
****

Szłam po więziennych tunelach prowadzących do wyjścia. Po moich obu stronach szło dwóch policjantów. W dłoniach trzymałam swoje rzeczy. Telefon, który nie nadawał się do użytku.  Jestem przekonana, że wszystkie namierzające cuda są w nim umieszczone.
Doszliśmy do wielkiej więziennej bramy, która ogradza twój świat od wolności. Spojrzałam na bruneta. Opierał się o nią z założonymi rękami na piersi. Podeszłam do niego.
- Naprawdę mi przykro z twojej straty, Tom. – zaczęłam niewzruszona z jego zmęczonej, zrozpaczonej twarzy. Jego oczy nie były zagaszone.  Świeciły niebezpiecznym blaskiem. Pragnął zemsty biegnąc po jeszcze więcej bólu.
- Nie odpuszczę mu tego. – syknął przez zaciśnięte zęby. Boże, nie wysłuchałeś moich modlitw, o jego rozum. Chcesz go zgubić.  A kiedyś wierzyłam, że dajesz samo dobro.
-Oby udało ci się ochronić osoby, które ci zostały. – przytaknęłam i wyminęłam go gdy brama zaczęła powoli się rozsuwać. Zimny wiatr uderzył moje rozgrzane ciało.
Wolność. Już zapomniałam jakie to uczucie. Wolności na swoich zasadach.
Wzięłam głęboki oddech i skręciłam w prawo idąc ciemną uliczką. Był już wieczór, a całe miasto prawie opustoszałe w strachu przed seryjnym zabójcą.  Szłam wolnym krokiem w stronę mojego starego mieszkania z nadzieją, że Panie i Panowie myszy nie zajęły mojego łóżka. Weszłam w wąską uliczkę idąc na skróty bo mimo wszystko, miałam już dość chłodnego powietrza.
Słysząc czyjeś kroki za sobą wśród głuchej ciemności, każdy by zaczął uciekać. Może powinnam to zrobić, może powinnam uciekać jak najdalej. Ale tego nie zrobiłam. Zatrzymałam się na środku uliczki uśmiechając drwiąco.
- No dalej…- powiedziałam spokojnie.- Wyjdź ze swojej ciemności i zabierz moje serce jeszcze raz. – po moich słowach kroki ustały. Cisza zawisła nad nami. Czułam czyjąś obecność za sobą. Chłodny oddech na swoim karku. Odwróciłam się patrząc w jego zielone tęczówki.



Od autroki:
Witam ;*
Tak, tak wiem, rozdział krótki, ale  to jest takie małe wprowadzenie do tego co ma się dziać  w następnych rozdziałach! Obięcuje, że kolejne rozdziały są o wiele dłuższe!;d
Dziękuję z całego serca za tak liczne komentarze pod prologiem, sprawiliście, że to opowiadanie stało się dla mnie jeszcze ważniejsze! 
Informujcie mnie w komentarzach jeśli chcecie być infromowani i gdzie :)
Pytania do bohaterów jak i do mnie, można zadawać na Asku czy Twitterze.
Uwielbiam was, całuję i pozdrawiam :*

środa, 23 kwietnia 2014

Prolog | Zwiastun

Byłam bardzo upartą dziewczynką. Wiedziałam czego chciałam. Biegłam do tego przez całe beztroskie dzieciństwo. Minęły lata, a  z nimi wszystko się zmieniało. Przestałam być dzieckiem. Szczęście już nie było codziennością. Radość stała się zapomnianym uczuciem. Zakurzonym wspomnieniem pośród marzeń dzieciństwa. Lecz jedno się nie zmieniło. Nadal tego chciałam. Jak głupiec wierzyłam w jedną rzecz. Miłość.  Rozumiałam, że wciąż ją goniąc, ona będzie uciekać. Byłam zbyt zawzięta by zrezygnować z walki. Wierzyłam, że odnajdując miłość, odnajdę dawne szczęście, dawną radość. Przestanę być zgubioną dziewczyną bez życiowego celu. Wszystko w co wierzyłam, wszystko co miałam, wszystko w co wkładałam swoją siłę była miłość. Nigdy nie mogłam się bardziej zawieść niż w tamtym momencie gdy dostałam ją w ręce. Czekałam, aż wszystko naprawi. Każda sekunda, każda godzina mi uświadamiała jedno. Dostałam miłość, która stała się moim przekleństwem.
- Czy czujesz się z tym źle?- spojrzałam beznamiętnie na blondynkę, która siedziała na wprost mnie próbując mi pomóc. Chciała tego. Ale była zbyt głupia, by wiedzieć, że mi nie da się pomóc.
- Gnębi cię poczucie winy?- kolejne pytanie padło z jej ust wysmarowanych czerwoną szminką. Ludzie byli strasznymi głupcami. Myśleli, że wszystko co zrobiłam było przerażające i uparcie chcieli wiedzieć co siedzi  w mojej głowie, nie wiedząc, że to dopiero jest przerażające.
Powinny się cieszyć, że dostawali ode mnie tylko ciszę.
- Wydaję Ci się, że wszystko co powiesz zostanie użyte przeciwko Tobie, nie tym razem. Zostałaś oskarżona o zabicie ośmiu niewinnych osób, wiemy, że nie zrobiłaś tego sama. Gdy nam powiesz, gdzie się on ukrywa, twoja kara będzie łagodniejsza.
-Chcecie odpowiedzi na swoje pytania, proszę bardzo. – zaczęłam pochylając się nad stołem by być bliżej blondynki.- Czuję się źle, ale z tym, że się w nim zakochałam.
Drobna Stella przełknęła głośno ślinę, na co drwiąco się uśmiechnęłam.
Cofnęłam się do tyłu, plecami opierając się o niewygodne siwe krzesło w momencie gdy drzwi otworzyły się na rozcież obijać klamką o ścianę robiąc przy tym huk. Umięśniony policjant Tom, który ma uroczą żonę Amandę, dwójkę dzieci. Małą słodką Annę, uroczego Alana z którego wyrośnie łamacz serc. Całą swoją rodzinką, wielką miłością mieszkają na przedmieściach Londynu.  Wiedziałam wszystko o tych ludziach pracujących tutaj. A oni, o mnie nie wiedzieli nic.
Z poważną miną podszedł do mnie, swoje ręce oparł na ramionach krzesłach i spojrzał na mnie spojrzeniem, jakby próbował mnie nastraszyć. Głupiec.
- Przestań pogrywać. – warknął mocniej zaciskając ręce na uchwycie. – Tu chodzi o życie niewinnych ludzi. Powiedz do cholery, gdzie on się ukrywa.
- Odpowiem Ci na twoje pytanie, jeśli odpowiesz na moje. Zgaduje, że nasza odpowiedź będzie taka sama i rozumiejąc to, przestaniesz na mnie warczeć, tylko może zaczniesz dbać o to by reszta tych niewinnych osób przeżyła.
- Co to za pytanie?- westchnął i zabrał ręce, cały swój ciężar opierając o stolik stojący za nim.
- Gdyby twoja urocza Amanda popełniła z Tobą wielką zbrodnię, ale nie dała się złapać tak jak ty, ale dobrze wiesz, gdzie się ukrywa. Czy wydałbyś ją, gdy inni ci obiecują, że nie spędzisz całego życia za kratami, tylko połowę za wydanie jej? Czy zrobił byś to ?
-Nie. – odpowiedział szybko. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- A nie mówiłam. Moja odpowiedź dokładnie jest identyczna, ale ty chyba najlepiej wiesz, co ta miłość robi z ludźmi. Stają się tacy niemożliwi. –skrzywiłam się. – Tak bardzo, że zabiją ludzi z zimną krwią.
- Czy próbujesz mnie zastraszyć?- spytał marszcząc czoło. Zaśmiałam się bez humoru.
- Wole to nazwać ostrzeżeniem. Zaczynając się bawić w kota i w myszkę z Harrym Stylesem, nie tylko ty wchodzisz w ręce śmierci, ale twoja urocza rodzinka. Wyglądacie uroczo wszyscy razem, szkoda by było skreślić jedną osobę ze zdjęcia. Wy wszyscy nie macie pojęcia czego szukacie. Ja miałam to szczęście, spotkałam go i tylko skończyłam za kratami. Wy zostaniecie sami, bez żadnej osoby na której wam zależało, tym właśnie jest Harry Styles. Człowiekiem bez serca niszczący inne serca. Tak, wiem – westchnęłam. – Jak przestaniecie go szukać, on będzie zabijał inne obce osoby, ale wiem co teraz myślisz Tom i zgadzam się z tym. Lepiej żeby zginęli obcy niż własna rodzina.
Brunet nic nie mówił tylko patrząc i mrużąc oczy. Wiedział, że mam rację, dlatego uśmiechnęłam się do niego szyderczo. Oni wszyscy potrzebowali pomocy. Tej z góry. Ci głupcy muszą zrozumieć, że Harry Styles nie jest człowiekiem, którego tylko trudno złapać.  On toczy własną grę, w której nie ma zasad. Grasz jak chcesz, robisz co chcesz, ale i tak zawsze zostajesz przegranym. Ci idioci nie rozumieją, że wchodząc do jego gry. Znaleźli się w największym piekle.
- Oh i Tom- zawołałam za nim , gdy bezradny chciał opuścić to pomieszczenie.- Jakby wam udało się go znaleźć, przekażcie ode mnie, że zobaczymy się w piekle i wtedy sukinsyn udławi się tą moją miłością do niego.
Tak, kochałam Harrego Stylesa. Tak, jeszcze bardziej go nienawidziłam. Sprawił, że wszystko o co walczyłam, stało się koszmarem. On był moim przekleństwem. Miłość do niego moją trucizną.
Byłam wolna siedząc za kratami. Nie mógł mnie dostać. Nie mógł mnie bardziej zniszczyć. Chyba szczęście do mnie wróciło.






Od autorki:
Witam!
Przedstawiam wam mój kolejny pomysł na bloga. Mogę tylko liczyć, że wam się spodoba i będziecie chętni do czytania, jeśli tak jest, licze na wasze komentarze :)
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, w komentarzach piszcie swoje nicki, aski, czy numer gg.  :D
Zapraszam na mojego Twittera oraz Aska. Jeśli macie jakieś pytania z chęcią na nie odpowiem:)
Pozdrawiam , całuję :* 
Do pierwszego!






Obserwatorzy