Wsiadłam do swojego samochodu, przekręciłam kluczyki
odpalając go. Uśmiechnęłam się pod nosem czując warczenie mojej bestii.
Związałam włosy w wysokiego kucyka, by podczas jazdy włosy nie wchodziły mi do oczu,
przez otwarty dach samochodu. Sięgnęłam do schowka po okulary. Gotowa do
wycieczki, opuściłam parking wyjeżdżając na zatłoczone Londyńskie ulice.
Kochałam to uczucie, gdy wiatr coraz mocniej uderzał w moje ciało przez
zwiększoną prędkość. Choć najlepsze było przede mną, gdy opuścimy Londyn, nie
będzie panowało żadne ograniczenie prędkości.
Zaparkowałam pod barem, trąbiąc by przyśpieszyć ruchy rudej
małpy. Po paru minutach moje zniecierpliwienie brało górę. Stukałam nerwowo
palcami o kierownice, znudzonym wzrokiem przeczesując okolice. Zmarszczyłam
czoło gdy mój telefon zawibrował przy moim prawym udzie.
Że też ten dureń musiał mi popsuć piękny dzień.
Wysłałam czując przypływ frustracji. Pieprzony glina Tom
miał rację. Zapewne Styles już wiedział, że nie będzie mnie dzisiaj w mieście,
mimo, że wie tylko o tym ruda. Ona prędzej by dała się zabić, niż stać się kapusiem Harrego Stylesa. Za to ją kocham.
Zrzuciłam telefon do schowka kończą tym naszym małą przyjemną rozmowę. W tym samym czasie, drzwi do baru
otworzyły się. Uśmiechnięta Janet szła powoli testując moją cierpliwość, w
końcu usiadała na miejscu pasażera.
- Dłużej się nie dało, księżniczko? Czyżby buty nie pasowały
do bluzeczki i nie wiedziałaś jak rozwiązać ten jakże istotny problem?-
zakpiłam odpalając samochód.
-Oczywiście, że nie
małpo. – odwarknęła od razu. – Buty pasowały, za to kolczyki nie.
Zaśmiałam się cicho na jej wypowiedź. Dziewczyna miała to
szczęście, że nie stała się kolejną kopią barbie jak większość dziewczyn na tym
świecie dążących do swojej perfekcyjności, której nigdy nie osiągną. Smutna
rzeczywistość, zbyt często prawdziwa.
-Robiłam nam mały zapas. – wskazała na torebkę pełną
alkoholu między nogami.
- Ten wyjazd staję coraz lepszy. – uśmiechnęłam się. Właśnie
minęliśmy granice Londynu. Nacisnęłam mocniej gaz, pozwalając swojej bestii
pokazać swoje szybkie oblicze. Wiatr przyjemnie drażnił nasze lekko odziane
ciała dając nam uczucie wolności.
-Więc- zaczęła ruda, przerywając gdy włosy wleciały
jej do ust przez wiatr. Z niesmakiem wyjęła z swoich ust pasmo włosów i
schowała jej za uchem. – Jak tam nasz uroczy Harry?
- Nie było mnie tu sporo, ale muszę przyznać, że nic się nie
zmieniło. Nadal jest tym samym skurwysynem. – warknęłam nagle tracąc dobry
humor. Potrzebowałam jednego wolnego dnia od myśli o Stylesie, od jego
obecności i pieprzonym uczuciu, które nigdy nie daje niczego dobrego.
- Kazałam mu Cię z stamtąd uwolnić, ale stwierdził, że mógł
to zrobić, ale nie zrobi bo tego nie chcesz. I jakbyś się dowiedziała, że to za
moją sprawką byś mnie zabiła.
- Cóż z tym jednym się z nim zgodzę. Byłabyś martwa. –
uśmiechnęłam się do niej uroczo.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że wolałaś więzienie od
naszego towarzystwa?- spytała z udawanym obrażeniem.
- Właśnie to chce powiedzieć. – odparłam uśmiechając się
wrednie.
- W takim razie ni chuja z piwa. – zagroziła sięgając do
magicznej torebki. Zaśmiałam się pod nosem, wyciągając rękę za szybę.
Odkąd miałam zaszczyt poznać tego dupka, więzienie było
najlepszym co mnie spotkało. Tym bardziej od momentu gdy obudziłam się ze snu o
naszej wspólnej pięknej miłości. Musiałam wrócić do rzeczywistości, w której
stałam się zimną suką biegnąc po trupach do jego miłości. Tylko, że ona nigdy
nie istniała.
Od miłości nigdy nie uciekniesz. Można się jej wypierać, ale
ona w tobie nie zniknie, wręcz zacznie sprawiać, że ty będziesz nikła. Nie
będzie śladu po szczęściu, radości, która wywoływała twój uśmiech na ustach.
Próbując ją zabić, prędzej sama skonasz.
Powiedzenie, że miłość nie musi niczego zmieniać. Słowa Ja nie dam się miłości, ona mnie nigdy nie
zmieni. Wydają się tak dobrze znane, jakby padały z moich ust. Okazało się,
że to kolejne znudzenie by strach nie mógł przejąć kontroli nade mną.
Przyjdzie czas w którym sama nie będziesz rozumiała, co się
z tobą dzieję. Dlaczego tak bardzo Ci zależy na jego opinii. Dlaczego jego
słowo może Cię najbardziej uszczęśliwić, a także najbardziej zranić. Od kiedy
chcesz przekładać swoje szczęście nad jego. Kiedy on stał się tak bardzo ważny,
że bez niego trudno się oddycha. Przecież nie potrzebowałaś nikogo, więc
dlaczego czujesz się pusta, gdy on odchodzi i zostawia Cię samą, co z tego, że
na kilka godzin. Czujesz się źle nie mając go przy sobie. Wtedy pokazujesz
swoją siłę. Z siłą walczysz o niego. Starasz się być dla niego tym samym, czym
on jest dla Ciebie. Pokazujesz, że jeśli czegoś pragniesz to nie odpuścisz.
Nikt Cię nie zatrzyma w biegu do jego szczęścia. Nawet jeśli wcześniej miałaś w
dupie, czy wyglądasz zgodnie z najnowszymi trendami, dziś bardziej przykładasz
uwagę do swojego wyglądu, bo chcesz być idealna dla niego. Wtedy się zmieniasz,
lecz podoba Ci się to. Do czasu, bo później przychodzi ciemność. Mrok pochłania
wszystko i zagłębia się w twoim sercu. A on, nigdy nie przyjdzie Ci na ratunek.
Byłam kolejnym pionkiem miłości. To śmieszne, że pozwoliłam
to z sobą zrobić. Dziś gardzę dziewczynami, dla których najważniejszy jest
wygląd, tracą siebie by przypodobać się innym. Przecież żyję się dla siebie, a
nie dla innych osób, dla których nigdy nie będzie się idealnym i nieważne co
zrobisz. Sama byłam taką nastolatką. Potrzebowałam ich uwagi by dowartościować
siebie. Byłam osobą, której zależało na opinii innych o mnie samej, chociaż
udawałam, że ludzkie słowo nie może wpłynąć na moje uczucia. Nikt nie wiedział,
że pod skorupą pewnej siebie nastolatki, każda krytyka zmniejszała moją
wartość. Wywierała na mnie presję i musiałam dążyć do perfekcji. Nie dla
siebie. Dla innych. Dla ludzi, dla których i tak nigdy nie stałam się
wartościowa.
Przyszedł ten czas, że moja obsesja na bycie perfekcyjną dla
innych stała się większa. Chociaż przestali się liczyć inni. Nie obchodzili
mnie. Liczyło się to jak wyglądam w jego oczach. W końcu zrozumiałam, że
wpadłam w paranoję. Gdy chciałam odzyskać moją prawdziwą stronę , zrozumiałam,
że straciłam siebie w momencie w którym
przestałam żyć dla siebie, a zaczęłam żyć dla niego.
Podobało mi się niebezpieczeństwo, które przy nim czułam.
Sądziłam, że stając się takim człowiekiem jak on, choć trochę zyskam jego
miłości. Zabiłam te osoby, by mu udowodnić, że nie jestem cukierkową dziewczyną,
która nie potrafi żyć. Wierzyłam, że ta mroczna droga prowadzi do jego miłości.
Naiwna bardziej być nie mogłam.
Obie z rudą uśmiechnęłyśmy się triumfalnie wjeżdżając na tor
wijący się przed nami. Wszystkie rozmowy ucichły, a każdy wzrok był skierowany
w naszą stronę. Wrócić na stare śmiecie
okazało się najlepszym pomysłem jaki ostatnio mi przyszedł go głowy.
Zaparkowałam między dwoma wyścigowymi samochodami ustawionymi na linii
startowej. Zgasiłam silnik, zgrabnie opuszczając samochód. Zostawiłam rudą za
sobą i wolnym krokiem skierowałam się w do wysokiego bruneta siedzącego za
plastikowym stolikiem popijając piwo.
- Ścigam się. – zaczęłam wyciągając kasę z kieszeni krótkich
spodenek.
-Powodzenia. – uśmiechnął się mało przekonująco, chowając
forsę do pojemnika. – Wyścig zaczyna się za godzinę.
Przytaknęłam i bez słowa odwróciłam się wracając tą samą
drogą. Wszyscy zebrani ponownie zajęli się sobą zagłębiając się w swoich
rozmowach. Nie mogłam powstrzymać uśmieszku, widząc blondyna opierającego się o
tył mojego samochodu. Obok niego stała podekscytowana Janet, pijąca już kolejne
piwo.
- Mia Smith we własnej osobie. – przywitał się chowając mnie
w swoich ramionach. – Spodziewałem się zobaczyć cię z zmarszczkami i siwymi
włosami za kilkanaście lat.
- Miło z twojej strony, że tak mi pięknie życzysz. –
zaśmiałam się biorąc piwa z torebki. Jedno podałam staremu przyjacielowi,
drugie wzięłam dla siebie. – Wypijmy, za
to, że starość dopadnie mnie na wolności.
- Już tego szczęścia nie będziesz miała, bo zamierzam skopać
Ci tyłek na torze. – ostrzegł posyłając mi wyzywający uśmieszek.
- Luke mój przyjacielu, to przykre, że targają Tobą złudne
nadzieje. – poklepałam go po ramieniu.
- TO WŁAŚNIE TA CHWILA! CZAS ZALAĆ WASZE WREDNE RYJE! –
głęboki głos rozszedł się przez mikrofon na całym placu. Wszyscy zaśmiali się i zgodnie z zasadami
jako uczestnicy w wyścigach pierwsi udaliśmy się do tutejszej ‘ loży’ a za nami
wszyscy. Po chwili, każdy trzymał procenty w swoich rękach by za chwilę na
pierwszy strzał rozpocząć wyścig śmierci, podnosząc do góry kieliszek z wódką,
aż wszyscy gotowi wypiją pierwszy toast.
Pościg śmierci różnił się od każdego innego. Tu wygrana była
minimalną szansą, a śmierć wielkim prawdopodobieństwem. Tu siadasz pijany za
kierownice prosto na spotkanie ze śmiercią. Na to liczyłam, choć wiedziałam, że
ucieknę z jednego piekła do drugiego.
Świat w moich oczach przybrał najzabawniejsze barwy jakiekolwiek
widziałam. Wszystko wirowało, siedziałam w jednym miejscu, a czułam jakbym się
przemieszczała. Mimo tego, że odleciałam
w inny świat, niekoniecznie interesowało mnie to co pierdolą inny, albo kogo,
lecz mój umysł był zdolny wyłapać kilka słów. Nie potrzebowałam niczego więcej
by obudzić w sobie największą złość.
Właśnie teraz wszyscy mieli zobaczyć moje demony, który stworzył ten dupek.
- CO TY KURWA POWIEDZIAŁEŚ?! – krzyknęłam. Na miękkich
nogach wstałam z kanapy obchodząc stolik, który mnie dzielił od tego jebanego
kutasa.
- Uspokój się, Mia. – odpowiedział nerwowo się śmiejąc. –
Przecież Cię to nie obchodzi. – na jego słowa zaczęłam coraz bardziej
trzeźwieć. Złość, która we mnie rosła patrząc na jego kurewski ryj skutecznie
zabijała we mnie procenty, lecz mój rozsądek nadal był uśpiony.
- Oczywiście, że mnie to nie obchodzi! – krzyknęłam
wymachując rękami. – Dlaczego kurwa ma mnie obchodzić to, że powiedziałeś, że
już niedługo zabijesz Harrego pierdolonego Stylesa. Masz jebaną rację, wcale
mnie to kurwa nie obchodzi! –
wykrzyczałam mu w twarz. Obróciłam się chwiejnie na pięcie i ruszyłam przed
siebie podchodząc do tłumu chłopaków przede mną. Wykrzywiłam twarz w fałszywym
uśmiechu i podeszłam bliżej nich. Facet tak zalany nie zorientował się, że
zachodząc do niego od tyłu wyjęłam mu zza spodni czarny pistolet, który
odznaczał się pod białą koszulką. Odblokowałam go i z szyderczym uśmiechem
odwróciłam się w stronę moich przyjaciół , mierząc pistoletem w tego kutasa.
- Ale nad swoim planem będziesz rozmyślał w piekle, bo Cię
kurwa zabiję!- krzyknęłam kładąc palce na spuście. Wyłączyłam swój rozum, straciłam po raz kolejny panowanie nad sobą,
przez uczucia, które nazywane są miłością. Właśnie tym była moja miłość we mnie
do Stylesa. Nie tylko dla mnie jest zagrożeniem, ale dla wszystkich. Przejmuję
nade mną kontrolę, jak najgorszy demon w ciele złego człowieka. Miłość jest
moim demonem i gdy nad nią nie zapanuję, zniszczę każdego kto będzie próbował
zniszczyć jego.
- Mia uspokój się! – zaczęła spokojnie Janet zasłaniając
swoim ciałem tego kutasa.
-Odsuń się Janet! – krzyknęłam mocniej ściskając rękę na
czarnym uchwycie pistoletu.
- Nie jesteś taka jak on!
Nie zabijasz ludzi! – mówiła dalej spoglądając na mnie z troską. Czułam
jak oczy zapiekły mnie od łez. – Nie chcesz być taka.
- Żyjesz dzięki niej. – warknęłam opuszczają rękę.– Na razie. Bo później nikt mnie nie
powstrzyma.
Jej słowa złagodziły moją złość, jednak nie na tyle, bym
mogła spokojnie wrócić do picia i udawać, że nie chce mu dokopać. Gdybym byłam
trzeźwa z pewnością bym zignorowała te słowa udając, że to nie robi na mnie
żadnego wrażenia. Jednak gdy usypiam
rozum procentami nie jestem w stanie przed niczym się powstrzymać.
Z sfrustrowana odwróciłam się wpadając na kogoś. Z
przekleństwami zaczęłam go wymijać, jednak ręka na moim ramieniu skutecznie
mnie zatrzymała, przez co poleciałam do tyłu i gdyby nie siła, która ktoś miał
dawno leżałabym na ziemi.
- Co kurwa..- urwałam podnosząc wzrok na tego dupka, który
zapewne poszukiwał guza, ale szybko urwałam widząc Stylesa. W tym momencie nie
miałam pojęcia co mnie bardziej rozzłościło. To, że ten dureń za mną przyjechał
czy to, że do chuja widział pieprzoną scenę, którą odegrałam tym samym
zaprzeczając swoim słowom, że nikogo nie powstrzymam gdy będą chcieli go zabić.
Kolejną zagadką w mojej głowie było to
czy moja złość była większa od uczucia porażki. Jednak wiedziałam jedno, za
chuja nie chciałam dotrzeć do mety.
- WSZYSCY SĄ JUŻ NAJEBANI?! BO CZAS ZACZĄĆ WYŚCIG! –
usłyszeliśmy głośno krzyk. Uśmiechnęłam się leniwie pod nosem słysząc dobrą
nowinę.
- Puść mnie do cholery!- warknęłam wyrywając rękę, na co
wzmocnił uścisk.
- Nie ma mowy, że będziesz się ścigała. – warknął po czym
swobodnie mnie wziął na ręce. Szamotałam
się w jego ramionach znacznie z mniejszą ilością siły, gdy procenty zwalały
mnie z nóg. Moim dzisiejszym wybawieniem
jest sen. Jednak złość skutecznie mnie pobudzała bo nie chciałam tego czuć co
teraz zagłusza we mnie wszystko. Czułam się bezpieczna w jego ramionach.
Uwielbiałam to uczucie, że chowa mnie przed wszelkim złem, które
tylko czyha nad nami by podłożyć nam nogi. Uwielbiałam czuć to, że jestem jego,
a zarazam tak bardzo tego nienawidziłam.
Chciałam być wolna, ale boję się, że nic nie nabierze sensu
bez niego.
Podciągnęłam nogi na fotelu gdy mnie delikatnie położył w
swoim samochodzie, głowę oparłam o fotel, zamknęłam oczy z nadzieją, że błogi
sen przyjdzie lada chwila.
Minęły sekundy, a Harry usiadł na miejscu kierowcy i
ruszyliśmy w stronę domu. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Nie miałam siły
wściekać się na niego za popsucie moich planów. Od dawna miałam wrażenie, że
nieważne jak bardzo są to słowa przepełnione nienawiścią czy innym uczuciem po
nim spływają jak woda, a później znowu to robi mimo, że wcześniej zdarłam sobie
głos by mu wyrazić w krzykach jak mam go cholernie dość i jego zachowania. To
jakbyś krzyczał do muru by się ruszył.
Styles nie jest osobą, której można rozkazywać, ustalać
granicę czy zakazy. To jego działka, a gdy ktoś mu się sprzeciwi ginę. Dość
brutalna metoda, która jednak mnie nie
zniechęciła do dalszego poznania jego diabelskiej osoby. Widziałam w nim osobe, którą ja chciałam być.
Nie był dla mnie mordercą jak dla każdego. Był silny i zawsze zdany na siebie
co nie nosiło ze sobą rozczarowań przez osoby, które znowu cię zawiodły. Był
sobą i robił to co chciał, walczył bez względu na wszystko. Zawsze taka
chciałam być. Taka osoba w moich oczach jest idealna. Wiem, że wiedziałam w nim
więcej kłamstw niż prawdy.
Walczę z całych sił by przestać być jego marionetką, ale
siła którą miłość obdarzyła moje serce jest większa niż siła rozumu. Moje słowa
wyrażają nienawiść, czyny udowadniają miłość.
-Nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze będziesz chciała
kogoś zabić. – zaczął temat wiedząc, że tylko podrażni mnie jeszcze bardziej.
Kim by był Harry Styles gdyby nie nabijał się z mojej słabości?! Wygrał.-
Myślałem, że już Ci się to nie podoba.
- Nie podoba. – warknęłam. – Ale spodobało gdy pomyślałam,
że to ty tam stoisz.
Usłyszałam jego śmiech.
- Oboje wiemy, że gdybym to był ja. Stchórzyłabyś. – odparł
z wielką pewnością siebie. Nienawidziłam go za to, że miał rację.- Wybacz,
zapomniałem. Stchórzyłaś, bo ta głupia zdzira stanęła ci na drodze.
- Nie pomyślałeś, że może zrozumiałam, że nie jesteś wart
jego śmierci? – spytałam kłamiąc jak fałszywa suka. Zabiłabym go gdyby nie
powstrzymała mnie Janet. Później zabiłabym siebie na wyścigu bo udowodniłabym,
że nigdy nie przestałam naleźć do Harrego Stylesa. A czy teraz przestałam?
-Uwierzyłbym gdybym nie usłyszał słów, które wystarczyły by
rozbudzić w tobie demony. – zaśmiał się cicho. – Mówiłem kochanie, ich nigdy
nie zabijesz.
- Po chuja tam
przyjechałeś?- warknęłam zmieniając temat, który był dla mnie od samego
początku przegrany.
- Nie musiałbym gdybym nie dostał wiadomości, że próbujesz
się zabić. – warknął przez zaciśnięte zęby. Cholerne pieprzone kapusie.
Przysięgam, że kiedyś im kurwa odetnę tego długie jęzory.
- Jakby Cię to obchodziło.- burknęłam prostując się na
siedzeniu. Właśnie wjeżdżaliśmy na posiadłość Stylesa. Z stąd nie było żadnej
ucieczki. A myślałam, że gorzej być nie mogło.
- Nie pozwolę Ci się zabić. – odparł grobowym głosem.
Zaśmiałam się bez humoru.
- Zabawne. Bo Ty zabijasz mnie coraz bardziej. –
odpowiedziałam po czym otworzyłam drzwi samochodu i spokojnie powoli szłam w
stronę drzwi do domu.
Od autorki:
Witam, witam kociaki:*
Jak u was? Bo u mnie ciągle śmierdzi nauką i szczerze wychodzi mi ona uszami ;c
Rozdział mi się nie podoba, jest do dupy, ale to nic dziwnego.;d
Nie powiem, że nie, bo liczę na wasze komentarze i na to, że wam się podoba:D Ja wiem, dopiero to opowiadanie się rozkręca, a Harry dopiero pokaże jakim chujem umie być:d
Kocham was♥
Ja mam tak samo. Ciągle nauka , nauka, nauka.Już mam jej dosyć i tylko czekam na wolne.Odnośnie rozdziału , to pewnie wiesz , że ja uwielbiam jak piszesz ♥
OdpowiedzUsuńMia jest troche głupiutka myśląć , że Harry da jej się zabić na takim wyścigu.Dobrze , że przyjechał :D Czekam na kolejny rozdział , buziaki @hazzmylover
Dobra, dobra, dobra. Chwila, muszę ochłonąć. 1... 2...3... CENTRALA, HALO, HALO!
OdpowiedzUsuńDobra, kuźwa wróciłam. A więc ten rozdział jest ddshjfhdjfghlhgljh <3 Rozumiesz, nie?
No bo ten rozdział jest perfekcyjny i w ogóle cudowny,a ty pierdolisz głupoty. Walnę Cię kiedyś na tym gg, nie wiem jeszcze jak, ale się dowiem!
Dobra, dobrze, że Styles się pojawił, ale w sumie (zabij mnie) miałam nadzieję, że Mia jednak pojedziesz. Wiesz, co to by była za drama? Boże, człowieku. Supcio by było, bo Harry by pojechał za nią, a potem seks na środku toru ^^ WIEM, ŻE FAJNIE, PRZEMYŚL TO.
"Wywierała na mnie presję i musiałam dążyć do perfekcji. Nie dla siebie. Dla innych. Dla ludzi, dla których i tak nigdy nie stałam się wartościowa." - KOCHAM TO. Serio, piękne sformułowanie, widzę tak samo siebie i czuję się tak samo, pięknie ♥
No i ja mam nadzieję, że w tym domu to jakiś seks będzie, nie? Może na pralce, hm? Schodach, czy coś? No weź! Dla mnie! :c
Rozdział perfekcyjny!
Pozdrawiam i życzę weny xx
Tym końcem rozjebałaś kosmos.
OdpowiedzUsuńPo kiego Stylesowi jest ona potrzebna? Mógłby mieć każdą, a trzyma się tylko jej. Cóż, sentymentalny jest.
Twój styl pisania jest cudowny. Piszesz można by rzec,że prawdziwe myśli i odczucia.
'Od miłości nigdy nie uciekniesz. Można się jej wypierać, ale ona w tobie nie zniknie, wręcz zacznie sprawiać, że ty będziesz nikła. Nie będzie śladu po szczęściu, radości, która wywoływała twój uśmiech na ustach. Próbując ją zabić, prędzej sama skonasz. '
'Dlaczego tak bardzo Ci zależy na jego opinii.'
I wiele innych. To jest cholernie prawdziwe.
I nie, rozdział nie był do dupy, był zajebisty. Czekam niecierpliwie na kolejny.
Za srogo się oceniasz rozdział jest zajebisty
OdpowiedzUsuńI love it <333
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada
OdpowiedzUsuńRozdział świetny życze weny
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńO jak ja ta historie uwielbiam :p no jestem ciekawa jak to się potoczny i myślę o tym ze przecież Harry na pewno ja kocha i juz się nie mogę doczekać jakiegoś rozdziale gdzie bedzie się cos miedzy nimi działo !:D
OdpowiedzUsuńO jejku brak mi słów, żeby to opisać, CUDOWNE ! <3 Czekam na nn :) Pozdrawiam i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńkocham
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
Ciekawie się zapowiada
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co sie dalej potoczy w domu harrego
życze weny i już czekam na nastepny
Genialny rozdział - końcówka wyśmienita
OdpowiedzUsuńCodzienie wchodze na twój blog i pacze czy już dodałaś nastepny rozdział bo już nie mogę się doczekać dalszej części
Prosze dodaj nexta jak najszybciej
Nic dziwnego że rozdział wyszedł ci zajebiście skoro ma się tak wielki talent którego można pozazdrościć . Czekam na następny :***
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział
OdpowiedzUsuńciekawy rozdział czekam nexta
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńFajnie że opowiadanie sie rozkreca i prosze dodaj nn jak najszybciej
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie i gennialny rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i całe opowiadanie. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i całe opowiadanie
OdpowiedzUsuńjuż nie moge sie doczekać nastepnego rozdziału