Czy wiem kim jestem?
To pytanie zadawałam sobie od tak dawna. Nigdy nie znalazłam na to pytanie
odpowiedzi. Nigdy nie mogłam dojść do tego, kim do diabła naprawdę jestem. Dziś
jedynie wiem, że nienawidzę być tym kim jestem teraz.
Być może chciałam oszukać przeznaczenie. Być może udawałam,
że nie widzę tego. Być może bałam się tego co widziałam i robiłam wszystko by
to ignorować. Bałam się tego, że jestem nikim.
Dziś się boję, że nigdy tego nie zmienię.
Weszłam do środka nie kłopocząc się z zdejmowaniem butów.
Szłam do salonu nie mając pojęcia dlaczego tu jestem. Co ja do cholery robię w
tym miejscu? Jak do cholery jest to możliwe, że czuję się bezpieczna w miejscu
którego nienawidzę?!
- Będziesz strzelać fochy bo zabrałem cię z uroczej zabawy?-
usłyszałam za sobą. Przymknęłam powieki próbując uspokoić oddech. Kpina, którą
słyszę w jego jadowitym głosem pobudza u mnie uśpioną złość. Nie mogę pozwolić
wygrać moim demonom.
- To wszystko twoja pieprzona wina! Gdybyś przestał być
kutasem, nie jechałabym na uroczą zabawę
bym nigdy już nie musiała tu wracać!- warknęłam odwracając się do niego.
Widziałam jak zmieniają się jego oczy. Nie przerażała już mnie ta ciemność.
Znałam każdą jego ciemną stronę i jaką musze być idiotką, że ją zaakceptowałam.
- Przestań zgrywać małą żałosną osóbkę wielce pokrzywdzoną.
Bo wszystko co dostałaś, to twoja pieprzona wina! – krzyknął.
- Gdyby nie Ty nie byłam bym w miejscu w którym straciłam
wszystkie najbliższe mi osoby! Nie wylądowałabym w pieprzonym więzieniu za
zabicie niewinnych ludzi. Nie byłam taka! Stałam się tą osobą bo dałeś mi
pieprzoną nadzieję, że wreszcie znalazłam to czego szukałam od zawsze!
- Rozśmiesza mnie twoją naiwność! Czy widziałaś tłumy twoich
najbliższych, którzy próbowali Cię uratować? Nie miałaś nikogo! Kiedy kurwa
zrozumiesz, że dla nich byłaś, jesteś i zawsze będziesz nikim!
Jesteś nikim! Jesteś nikim! Jesteś nikim! Jesteś nikim!
Jesteś nikim! Jesteś nikim!
- Skoro jestem tylko bezużytecznym śmieciem to dlaczego
wciąż tu jestem! Dlaczego nie pozwolisz mi w spokoju być pieprzonym nikim?!
- To tylko gra.
To tylko gra. To
tylko mnie zabija.
- W takim razie nie mam zamiaru brać udziału w tej grze, bo
ty boisz się, że gdy pozwolisz mi odejść zostaniesz sam. Sam bez żadnej osoby,
która mogłaby Cię pokochać.
Zaśmiał się bez humoru, rozpierdalając moje serce na milion
kawałków po raz tysięczny.
- Myślisz, że zależy mi na twoich uczuciach? Myślisz, że
zależy mi na jakichkolwiek uczuciach? Możesz mnie nienawidzić, możesz mnie
kochać, co tylko zechcesz kochanie. Ja nie pozwolę by jakieś uczucia do Ciebie
mnie zniszczyły, tak jak niszczą Ciebie. Gdybym pozwolił Ci odejść ty też byś
została sama, tylko różni nas to, że ja nikogo nie potrzebuję. Chciałaś bym Cię
pokochał? Nie bądź śmieszna, kochanie. Jakbym mógł pomyśleć, że osoba, która
się zgubi gdy nie będzie się trzymać jej za rączkę, może dla mnie coś znaczyć?
Udowodniłaś, że nigdy nie będziesz silna, bo samobójstwo nie jest odwagą, jest
dowodem, że jesteś słaba.
- W takim razie, to chyba dobrze, że mnie nie pokochałeś.
Odpowiedziałam, nie patrząc na niego wyminęłam go i
opuściłam ciepły dom wychodząc w nocną ulewę. Jak na złość musiało zacząć
padać. Pierwsze łzy pomieszały się z deszczem na mojej twarzy. Nie miałam już
siły by ich zatrzymać. Doszłam do bramy szarpiąc się z nią, lecz nie
ustępowała.
- Otwórz tą cholerną bramę Styles! – krzyknęłam odwracając
się na pięcie. Stał oparty o framugę drzwi z rękami założonymi na piersi. Nie
widziałam go z bliska, lecz nie trzeba patrzeć by widzieć jego pusty wzrok.
- Nie pozwoliłem Ci odejść. – krzyknął wchodząc do środka
mieszkania.
- Pieprz się! – krzyknęłam za nim opadając na mokry chodnik.
Niszczy cię psychicznie by za chwilę zamknąć w swojej klatce w momencie, w
którym najbardziej potrzebujesz uciec.
Oparłam się plecami o bramę, a głowę schowałam w kolanach.
Cała drżałam przez zimny deszcz, który nie przestawał padać. Powoli
przyzwyczajałam się do zimna. Miałam tylko nadzieję, że umieram.
Ludzie się mnie pytali, dlaczego ich zabiłam. Odpowiadałam dlaczego ty spełniasz swoje marzenia?
Nie rozumieli. Bo to było niedorzeczne. Nie wiedzieli, że
tak dążyłam do swojego marzenia, lecz nie obwiniałam ich o to. Ja też nie
rozumiałam niczego. To mnie zgubiło. Może sama ukrywałam przed sobą świadomość,
że weszłam do piekła. Raz na zawsze zabijając swoje marzenie. Zabijając siebie.
Czy tylko ja myślałam, że miłość jest czymś pięknym? Kiedy
nasza wieczność stała się chwilą?
Kiedy słowa kocham Cię, stały się kłamstwami?
Kiedy obietnice stały się tak puste?
Może to tylko ja się zgubiłam biegnąc przez życie. Nie widzę piękna, bo na nie,
nie zasługuje. Pokochałam diabła, więc dlaczego mam nadzieję, że zostanie nagle aniołem?
Nie mogłam go nienawidzić za to co powiedział. Nie mogę
nienawidzić człowieka, który jako jedyny odważył się wykrzyczeć mi prawdę.
Tylko nie chciałam, żeby wykrzyczał to człowiek, który sprawia, że te słowa
bolą jeszcze bardziej. Nie przejęłabym się obcą osobą, która wykrzyczy mi jesteś nikim. Odpowiedziałam okey, ale mam to w dupie. Ale to nie
jest zwykły człowiek. I zamiast znienawidzić go bardziej, nienawidzę siebie.
Nigdy nie odczułam prawdziwej miłości. Nie mam pojęcia co
znaczy być kochaną przez rodziców. Nie wiem jakie to uczucie być najważniejszym
człowiekiem w czyimś życiu. Nie wiem jak to jest być potrzebną i co się czuję
gdy człowiek coś znaczy.
Nie byłam z własnego wyboru dziewczyną, która potrzebowała
uwielbienia innych. Gdy wszyscy mnie uwielbiali, moi rodzice także. Jak mnie wszyscy
nienawidzili, oni również. Nigdy nie liczyło się moje zdanie, obcy ludzie
wiedzieli lepiej. Kim jestem. Jakie popełniam błędy. Co w moim życiu jest
prawdą, a co kłamstwem. I nawet gdy się mylili, oni decydowali czy dostanę choć
odrobinę miłości od rodziców. Mi nigdy nie uwierzyli gdy krzyczałam, że to nie
moja wina. Wszyscy tak uważali- nikt nie zwracał uwagi na mojej krzyki.
Chciałabym być dla wszystkich idealna, bo wtedy bym była idealna dla rodziców.
Niszczyłam samą siebie dla miłości, której nigdy nie poczułam.
Gdy desperacko marzyłam o miłości, na mojej drodze stanął
on. Sprawił, że przez chwilę naprawdę chciałam żyć. Pokochałam życie poza
bankietami na których byłam krytykowana za brak uśmiechu. W jego świecie nie
musiałam się starać o uwagę, byliśmy tylko we dwoje. Bez krytyki, bez zasad,
bez sztuczności. Byliśmy ja i on. Zgubiłam moment w którym zapragnęłam byśmy
zostali na zawsze i gdzieś zgubiłam prawdę, że ten świat nigdy nie był dla
mnie. Byłam intruzem.
Wtedy uzyskałam ich nie nienawiść. Gdy wszyscy mówili o tym,
że zdradzam swoją rodzinę z nic nie wartym kryminalnym szują, dotarło do mnie.
Że być może jestem intruzem w świecie Harrego, ale także nigdy nie pasowałam do
swojego. Może gdyby przyszli i powiedzieli. To
jest złe. On jest złym chłopakiem. Stać cię na lepszy świat. Może bym ich
posłuchała bo okazaliby zainteresowanie. Zobaczyłabym nadzieję, że może moje
miejsce jest w tym świecie. W tej rodzinie. Straciłam wszystko, gdy zamiast
uchronić mnie, chronili honor rodziny, którą zhańbiłam. Odsunęli się ode mnie.
Wszystkiego najlepszego, mamo. Dziś są twoje
urodziny.
****
-Kurwa… Mia! – usłyszałam krzyk, który włączył wybuch bomb w
mojej głowie. Dlaczego on tak krzyczy? Gdzie ja jestem? Co tu robię i dlaczego
do cholery jest mi tak zimno?
- Kurwa ty zamarzłaś! – słyszę jakieś krzyki, to znowu ta
pieprzona wyobraźnia. Przestań być
żałosną idiotką on po ciebie nie przyjdzie! Dlaczego na siebie krzyczę?
Dlaczego jest tak zimno?!
Syknęłam na obce ręce na moim ciele. Każdy dotyk sprawiał mi
ból. Zostawcie mnie do cholery, tam gdzie jestem aż do śmierci. A może już
umarłam? I jestem w piekle, dlatego tak wszystko boli?
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam… kurwa nie wiem co
robić!- dlaczego diabeł mnie przeprasza? Nie umarłam?- Mia obudź się! Otwórz te
pieprzone oczy!
Nie nie nie nie. Nie chce otwierać. Tu jest mi… dobrze.
Trochę zimno, ale dobrze.
-Zabije go!
Przysięgam, że kurwa zabiję go! – krzyki było coraz głośniejsze, ale nie mogłam
rozpoznać kto tak krzyczy. Dlaczego on do cholery się nie zamknie?!- Zaraz
będzie Ci cieplej. Obiecuje, tylko błagam nie umieraj!
Błagam dobij mnie.
Gdziekolwiek jestem, kimkolwiek jesteś. Usłysz mnie i dobij mnie. Jest
zimno. Jest ciemno. Jest… pusto. Czy ja naprawdę zostałam sama?
- Mia dlaczego nie otwierasz oczu?! Kurwa. – drgnęłam na coś
ciepłego na mojej skórze.- Jesteś lodowata, ale oddychasz. Trochę słabo… no Mia
przecież umiesz oddychać! Oddychaj!
Spadaj idioto, oddychanie boli. Dlaczego tak to boli?!
- Bo..li.- ruszyłam ustami, które od razu mnie zapiekły.
- Kurwa ty mówisz?!- kolejny krzyk!- Co Cię boli? Jaki ty
jesteś tępy, kurwa ciepło Ci pomaga wrócić do normalnej temperatury i wszystko
cię szczypie! Co mam kurwa robić?!
Przestać krzyczeć?!
- Jedziemy do szpitala!- coś trzasnęło, a mnie przeszły
ciarki. Dlaczego nadal jest tak zimno?
-N..n..ni…e.- szepnęłam krzywiąc się na ból. Dlaczego nie
umarłam?
- Czy kurwa widzisz w jakim jesteś stanie! Powinien to
zrobić od razu! Kurwa, przeze mnie zginiesz! – nie wiem dlaczego krzyki było
coraz słabsze. Może się zamknął? Tylko kto do mnie mówi, przecież… ciemność.
- To ja. – odezwałam
się przerywając jej. Skarciła mnie wzrokiem.
- Czy to sobie kpisz z
nas młoda damo?! Po ciężkim tygodniu pracy chcemy zjeść porządną kolacje, a ty
robisz nam takie paskudztwo! Jak możesz być tak niewdzięczną dziewuchą!
- Oczywiście, że to
moja wina! – warknęłam. – Może gdybyś zapomniała raz o pracy i przypomniała
sobie, że masz córkę i nauczyła mnie zrobić tą sałatkę, nie darłabyś się na
mnie za to, że chciałam coś zrobić dla was! – wydarłam się.
- Jak zawsze musisz
popsuć wszystko! Tylko to ci najlepiej wychodzi! – wydarła się.
- Bo niczego mnie nie
nauczyliście! – krzyknęłam i uciekłam do swojego pokoju.
- Jest naprawdę źle…- obce głosy pojawiły się w mojej
głowie. Nie czułam już zimna, czułam…. Gdzie ja jestem? Dlaczego czuję, ten
paskudny śmierdzący zapach śmierci jak w szpitalu? Jak tu dotarłam? Nie
pamiętam drogi, nie pamiętam niczego od momentu ciemność.
-Jej brak odżywiania, duża ilość alkoholu i narkotyków
osłabiło jej ciało bardzo. Jej ciało przez to poddało się znaczniej szybciej
niż u człowieka, który dba o swoje zdrowie. Nie wiemy, kiedy odzyska świadomość…
Wszystkie moje głosy w głowie ucichły. Co się do cholery
dzieje? Gdzie jest, Harry? Nie , nie mogłam o nim pomyśleć. Znowu widzę
ciemność.
- Zawiodłaś nas!
Spotykasz się z tym śmieciem, dodatku szlajasz się z nim pijana po całym mieście,
gdzie wszyscy mogli was zobaczyć?! Nie tak Cię wychowałam!
- W tym problem, że
nigdy mnie nie wychowałaś! Zrobiła to gosposia, która jest mi bliższa niż wy! I
czy kiedykolwiek, powiesz do mnie inne słowa, czy to zawsze będą ‘zawiodłaś nas
‘. Nie, nie chce niczego więcej od was usłyszeć! Idę i nigdy nie wrócę do tego
do… miejsca. Tylko nie płacie za mną, bo tusz który jest warty połowę tego domu
nie warty jest łez za swoją córką. Bo ja nigdy nie będę płakać bo musiałam
odejść od rodziców, bo nigdy nie byliście dla mnie rodzicami! A teraz możecie
dbać o swój honor bez śmiecia, który niszczy wam opinie wśród sztucznych,
śmierdzących, wypchany, pustych bogaczy, którym w głowie się popierdoliło.
Złapałam za swoją
walizkę i wyszłam trzaskając z domu. Oficjalnie, nie mam domu.
-Mia no dalej obudź się! Wiesz, że nie możesz umrzeć.
Najprawdopodobniej tego właśnie chcesz, ale nie możesz! Nie jesteś sama… jak to
wygląda. Masz mnie i zrobię wszystko co zechcesz. Nawet mogę biegać nago po
całym Londynie, tak jak raz chciałaś, tylko otwórz oczy i obiecaj, że będziesz
walczyć. – słowa w mojej głowie stawały się coraz wyraźniejsze. Wróciłam do
świata żywych? Czy wspomnienia przestały mnie torturować ?
- Masz dom i musisz do niego wrócić! Jeśli mnie słyszysz,
obiecaj mi, że się nie poddasz!- kolejny zrozpaczony ten sam głos mnie błagał.
Skupiłam się na swoich siłach i ścisnęłam czyjąś ręką, która ściskała moją.
- Ty mnie ścisnęłaś?! Ty z…żyjesz, nie poddałaś! Pomocy,
niech ktoś przyjdzie tutaj! Ona żyje! – krzyki bombardowały moją głową.
Przestań krzyczeć! Przepraszam, pomyłka. Jednak umarłam.
Nie minęło kilka minut, a moje oczy zostały oślepione przez
światło. Skrzywiłam się dając do zrozumienia, że mają przestać. Uchyliłam
powieki pozbywając się tej uporczywej jasności. Zamrugałam kilka razy widząc na dsobą pochyloną twarz, która mi się rozmazywała.
- Jak się panienka czuje?- usłyszałam przyjemny głos. Źle.
Okropnie. Beznadziejnie. Chce umrzeć.
- Dobrze. – skłamałam odzyskując głos.
- Za chwilę zrobimy wszystkie badania, które są
potrzebne. Twój stan jest bardzo ciężki, możesz mieć zawroty głowy, zaniki
pamięci przez utratę świadomości, która występowała u ciebie często. Jednak po
podaniu antybiotyków i po przywróceniu odpowiedniej temperatury twoje ciało
odzyskuję siły. Zostaniesz na kilka dni na obserwacji. Widzimy się za godzinę.
Miałaś szczęście, że ten młodzieniec przywiózł cię w tym czasie, brakowało
godziny by wszystko przyniosło inne skutki. Nie przeżyłabyś tego.
Przekręciłam głowę w bok patrząc na młodzieńca, który uratował mi życie. Moje serce zamarło. Żaden ból
ciała nie był w tym momencie tak wielki jak ból serca.
- Nathan? – szepnęłam załamującym się głosem. Dlaczego
jestem taką idiotką przez chwile pomyślałam, że może on…Przestań być taką
idiotką.
- Proszę mnie wypisać. – spojrzałam na lekarza.
- Chyba Pani nie jest świadoma swojego stanu…
- Jestem świadoma. Wiem, że mogę się wypisać na własną
odpowiedzialność. Nie obchodzi mnie wasze pierdolenie jakie to jest nienormalne.
Proszę mnie wypisać!
****
Oczekiwania bolą. Oczekujemy od ludzi tak wiele, a w zamian
czujemy tylko rozczarowania. Dlaczego mu tak nie zależy jak mi? Dlaczego go nie
ma gdy go najbardziej potrzebuje? Te pytania niosą rozczarowania. A później
stajemy się żałośni. Bo mimo tego, że wiemy, że mu nie zależy to i tak mamy
nadzieje, że będzie tym, który nas uratuję.
- Potrzebuje twojego telefonu- odezwałam się do blondyna,
który szedł obok nie spuszczając ze mnie wzroku. Bez słowa wyjął telefon z
kieszeni podając mi go.
- Pomogę Ci. – powiedział cicho. Zmarszczyłam czoło patrząc
na jego niepewną, przestraszoną twarz.
- Co?
- Pomogę Ci uciec. –wyjaśnił na co szerzej otworzyłam oczy.
-Dlaczego miałabym Ci wierzyć? Jesteś jego przyjacielem,
może właśnie taki jest plan. Zostawił mnie na dworze byś ty mnie mógł uratować
i okazać się zbawieniem. A ja wtedy
wpadnę w waszą pułapkę.- powiedziałam i ruszyłam dalej wybierając na ekranie
liczby swojego numeru.
-Dobra. – zagrodził mi drogę. – Co mam zrobić żebyś mi
uwierzyła, że nie chce cię oszukać.
- Zabić go. – odparłam- Zabić Harrego.
- Co?- spytał w szoku. – Ja ma go zabić?
- Masz tylko przyprowadzić go do ustalonego miejsca. To nie
ty pociągniesz za spust.
- A kto? Ty?
- Tom. – odpowiedziałam wzruszając ramionami. – Robiłam
wszystko dla Stylesa, teraz musze coś zrobić dla siebie.
- Ten glina?- spytał nadal w szoku.
- Myślę, że on najbardziej pragnie jego śmierci. A skoro
chce znowu być dobra, uważam, że ta przysługa będzie dobrym uczynkiem.
- Kochasz go.
- Nie chce tej miłości. Nie można kochać samemu i być
szczęśliwym. Ta na pozór wielka piękna miłość
zabija nas.
- Co mam robić?- spytał na co się uśmiechnęłam.
- Najpierw znajdźmy mój telefon by dodzwonić się do gliny
i przekazać mu tą wspaniałą nowinę.
Wybrałam numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę, przyłożyłam
telefon do ucha czekając na sygnał.
- Czego twa dusza pragnie?- przymknęłam powieki na głos po
drugiej stronie. Bóg mnie nie kocha.
- Dlaczego do chuja, chuju masz mój telefon?- warknęłam
sfrustrowana.
- Sądzę, że pragniesz go odzyskać, a ta twoja uprzejmość nie
pomoże ci dojść do upragnionego celu. Bądź milsza, proszę.
- To za wszystkie moje grzechy- syknęłam patrząc na niebo. –
Gdzie jesteś?
- U siebie. – odpowiedział i się rozłączył. Ja pierdole,
kurwa mać. Dlaczego ja?!
****
Stanęłam przez przeklętą bramą prowadzącą do piekła i z
całych sił naciskałam na domofon. Po chwili brama się otworzyła, a ja
żałowałam, że nie poszłam kupić sobie nowego telefonu. Szłam powoli pamiętając
każdy szczegół dzisiejsze nocy, aż za dobrze.
- Kochanie wyglądasz… marnie. Nadal jesteś trochę fioletowa.
– powitał mnie w progu drzwi. Cierpliwości proszę trochę więcej do tego debila.
-Oddawaj telefon. – odpowiedziałam zmęczona już jego chorymi
gadkami. Szczerze, czuje się okropnie, pewnie tak jak wyglądam. Ale w szpitalu
jeszcze gorzej.
- Zastanawiam się jak wyszłaś. – spojrzał na mnie podnosząc
jedną brew. Oczekiwał odpowiedzi, ale nie zamierzałam mu jej udzielić. Nawet
nie mogłam na niego spojrzeć. To wszystko tak boli, jak złości, że ja oddałabym
za niego życie, a on mnie zostawił na śmierć wcale tego nie żałując.
- Daj mi ten przeklęty telefon- warknęłam.
- Oh kochanie daj spokój. Będziesz się gniewać za dzisiejszą
noc? Zostawiłem Ci otwarte drzwi, ale ty wolałaś zmarznąć na śmierć niż przyjść
do mnie. A liczyłem na ostry seks. –
zadrwił ze mnie bezczelnie śmiejąc się. Nie wiedziałam czy cokolwiek mogło boleć bardziej.
Nie chce zabijać sensu mojego życia. Jedynej nadziei i wiary
w to piękno, ale to wszystko jest takie zepsute, że nie chce oddychać tą
nadzieją, która mnie gubi coraz bardziej. Nie chce wierzyć, że w Harrym jest
jakieś piękno, które mi kiedyś zechce dać. To mnie zabija. A on mi nie pozwoli
tego dokończyć, więc ja zabije wszystko co mnie niszczy. Nie jestem słaba.
Tylko on potrafi odkryć każdą moją słabość. Muszę udowodnić sobie, że potrafię
żyć sama. Nauczę się tego, ale nie gdy na każdym kroku depcze mnie jak mrówki. Zabije go. Będę patrzyła jak umiera i to
będzie nasze ostatnie pożegnanie.
Chciałam już coś odpowiedzieć, ale przerwał nam telefon,
który zaczął wibrować w ręce Stylesa. Przełknęłam głośno ślinę widząc osobę,
która chce ze mną pogadać. Przeniosłam wzrok szybko na Stylesa, który stał już
bez swojego uśmieszku. Piekło kolejny raz zaczyna wybuchać.
Złapaliśmy kontakt wzrokowy uparcie na siebie patrząc. Jego
oczy z każdą sekundą dzwonka ciemniały.
Telefon ciągle w jego wibrował sprawiając , że napięcie rosło i
wiedziałam, że to nie może się dobrze skończyć. Przełknęłam głośno ślinę w
jednej sekundzie rzuciłam się w jego stronę by mu zabrać komórkę. Przewidział
mój ruch i szybko odwrócił się odbierając połączenie.
- Witaj mój drogi przyjacielu. Nareszcie mamy okazję
porozmawiać. Oh wybacz, że nie przyszedłem na pogrzeb twojej rodziny, Tom.
Od Autorki:
Witam kociaki :* Dodałam rozdział, który trudno było mi napisać, ale dzisiaj poszło gładko i z chęcią oderwania sie od rzeczywistości dokończyłam rozdział. Dziękuje za każde słowa pod notką. Dziękuje, że jesteście <3
Aktulizowałam zakładke z bohaterami. Zapraszam do zapoznania się .
Prosiłam was o wsparcie komentarzami i dziękuje tym, którzy to zrobili i robią zawszę. Na przysłość chciałam powiedzieć, że to widać gdy ta sama osoba dodaje kilka komentarzy na raz, więc proszę nie róbcie tego. Jeden komentarz z waszej strony wystarczy, będzie dla mnie dużo znaczył.
Nie chce tylko, że było tylko tak po jednym rozdziałem. Oczekuję, że pod każdym rozdziałem będziecie mnie wspierać i pokazywać, że mam dla kogoś pisać.
Jak wspomniałam na moim drugim blogu, tutaj zrobie to samo. Nie będziecie komentować, to zrobię limit. Jak limit nie osiągnie celu, to przestane prowadzić bloga. Dla was to chwila, ja pisze rozdziały godzinami.
Więc licze na wasze komentarze.
KOcham was , pozdrawiam i całuję :*
Nie wiem kiedy nowy rozdział!
Nie sprawdzałam rozdziału, przepraszam za błędy! Poprawie w wolnej chwili.
jezuniu jaki długi rozdział.
OdpowiedzUsuńjedyną rzeczą,która mnie zasmuciła było to,że Harry ją tam zostawił NO JAK ON KURWA MÓGŁ NO NIE WIERZE W NIEGO, taki chujek straszny z niego w tym rozdziale.Sytuacja robi się coraz to bardziej napięta.
Pisałam to milion razy i napisze jeszcze raz kocham to jak piszesz i nie mogę pojąć jak ludzie mogą nie dostrzegać takiego NO BO HELOŁ to ff jest zajebiste :D Fajnie,że przybyła Ci ta wena i ogólnie Ci życzę,żeby przybywała częściej i żeby przybywało tutaj komentarzy bo na prawdę na nie zasługujesz kochanie. Do zobaczenia przy kolejnym rozdziale xx @hazzmylover
Dobra, kurwa chyba przestałam oddychać. Jak to możliwe? Boże, co Ty ze mną robisz, mistrzu.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, Styles masz wpierdol, idioto! Jak można tak się zachowywać?! No jak kurwa? Czy ty sobie ze mnie jaja robisz, głupku? TOTALNY IDIOTA. JAK MOGŁEŚ JĄ TAM DO CHOLERY ZOSTAWIĆ?! CZY TY JESTEŚ NORMALNY?! NIE, NIE JESTEŚ WIĘC SIĘ LECZ -.-
Boże, jestem taka zła na Harry'ego, że to aż boli. Jak można być takim...? NO KURWA NOŁ KOMENT.
Strasznie podoba mi się ta cała notka o miłości Mii. Rany, jest taka piękna i wzruszająca, także kłaniam się nisko mistrzu, bo to jest genialne. Jesteś niesamowita!
Fragment z matką Mii jest po prostu porywający i smutny. Miała okropnych rodziców, bardzo jej współczuję, ponieważ miłość rodziców jest bardzo ważna.
Rozdział wyszedł Ci idealnie :)
Mistrz! <3
Pozdrawiam i życzę weny xx
PS Wybacz mi za ten chujowy komentarz :c
OMG!! Jej tok myślenia powala .Sama Mia to jak ją zbudowałaś . Miłość z dnia na dzień ją zabija , ale to ona pozwala jej przeżyci .Pozwala jej przeżyci myśl że on jest .Jej pie****e serduszko dla Hazzy bije . On ukrywa się pod maską obojętności , ale świadomość że jej nie będzie rozwala go na milon kawałków . Pięknie budujesz uczucia . Cudownie opisałaś bohaterów . Kocham twoje blogi . Dziękuje że napisałaś . Mam nadzieje że w twoim domu się poprawiło , że już jest dobrze . Ja byłam , jestem i potaam się być <3
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MOJEGO BLOGA !!! :: Nie ma życia bez bólu zoey night . Proszę gdy będziesz miała wolny czas to wpadnij .
Boże ja na prawdę uwierzyłam przez chwilę że to Harry ją uratował ale on nadal jest tylko dupkiem. Zaczynam go coraz mniej lubić no bo jak można lubić takiego Stylesa? Nie da się. Błagam niech on się chociaż trochę ogarnie. Całość jest zajebista! I czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńJeej, jest rozdział! Taki długi i zajebisty! <3
OdpowiedzUsuńHej Kochana, cieszę się z rozdziału, nie śpiesz się z kolejnym bylebyś cokolwiek wyskrobała.
OdpowiedzUsuńTrochę chyba wczuwam się w Mię, trochę chyba nienawidzę Stylesa. I nie myśl, że to źle
powodzenia An
Kocham wszystkie twoje opowiadania <333
OdpowiedzUsuńCudowny ! Kocham cie ! Xx
OdpowiedzUsuńWow.. Dzieje sie... Nie moge się doczekać następnego. Weny życze xx
OdpowiedzUsuńWow.. Zajebisty blog. Harry udaje obojętnego ale każdy wie że bez niej nie przeżyje... Mam nadzieje że następny rozdział będzie nie długo . Kocham xx
OdpowiedzUsuńFajny xx
OdpowiedzUsuńIdealny rozdział! Kocham go naprawde! Jesteś genialna!
OdpowiedzUsuńTo tak wciąga tyle emocji w twoich rozdziałach jest :D uwielbiam :))
OdpowiedzUsuńWeź się z tym swoim talentem! Jestem zazdrosna jak cholera.
OdpowiedzUsuńTen nasz Harlod to taki dupek. Dał jej zamarzać na chodniku. Ugh.
Pozdrawiam ♥
boski <3
OdpowiedzUsuńgenialne
OdpowiedzUsuńnexta
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział
OdpowiedzUsuń