sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 12

Stałam przed lustrem,  w które wpatrywałam się od dobrych dziesięciu minut.  Miałam wrażenie, że wszystko się zmieniło, dlatego iż ja sama musiałam dokonać zmiany w sobie.  Przedziałek na środku głowy został zmieniony na grzywkę na bok, która swobodnie opadła na moje czoło. Zazwyczaj mocno podkreślone oczy oraz powieki czarną kreską, dziś była ledwo widoczna dokoła oczu.  Usta zostawione naturalnym odcieniu lekko podkreślone błyszczykiem, nie przypominały moich czerwonych. Jednak byłam w stanie polubić swoje nowe obliczę.
Westchnęłam i czym prędzej opuściłam swój nowy pokój, zabierając torebkę z łóżka. Weszłam do małego przedpokoju zakładając buty.
- Rusz seksowny tyłek księżniczko, bo sklepy wiecznie nie będą otwarte. – krzyknęłam z kpiną. Zaczęłam rozglądać się za pieprzonymi kluczami. Co z nimi do cholery się stało?
-Jeszcze raz tak kurwa do mnie powi…- Nate wyszedł zza drzwi. Podniósł głowę, patrząc na mnie podejrzanie.
- Makijaż… czekaj… - zaczął się jąkać. – Oczy Ci widać.
- Pierdol się. – warknęłam wywracając oczami.
Chodziliśmy między pułkami szukając wszystkiego co jest potrzebne do nowego mieszkania. Nigdy nie byłam dobra w urządzaniu czegokolwiek, dlatego wrzucałam wszystko do kosza co mi się podobało, że wszystko było czarne lub siwe, to nie był żaden przypadek.  Nie widzę żadnych innych kolorów.
- Czy znalazłaś już wszystko co jest Ci potrzebne?- przede mną wyskoczył Nate z dwoma pełnymi wózkami.  Zlustrowałam je bez słowa, aż w końcu spojrzałam na niego z podniesioną brwią.
- Nie chcemy mieszkać w jakimś upornym lochu,  a zgadując z pewnością nie pomyślałaś o takich pomieszczeniach jak kuchnia, o czym też nie pomyślałaś w starym mieszkaniu, gdy się tam wprowadziłem nawet nie miałam jak sobie zrobić herbaty.
- Jak ty przeżyłeś ten koszmar?- zakpiłam z niego, posyłając mu litościwe spojrzenie. Rzeczywiście moim głównym  życiowym celem było wyrządzenie kuchni w jakieś pierdoły. – Jesteś taki męski, księżniczko.
- Głupia psita. – wymamrotał pod nosem, próbując przepchnąć swoje wózki do przodu.  – Zobaczymy kto będzie taki cwany, gdy zachce Ci się pić dupku. Czy masz wszystko?
- Jeśli Ci chodzi o zapas wibratorów i innych uroczych zabaweczek, to tak mam wszystko. – uśmiechnęłam się do niego, słodko na jego otwarte usta ze zdziwienia.
- Gdzie ty to kurwa znalazłaś?- spytał lustrując wzrokiem mój wózek.
- Spokojnie, zajmij się wypełnieniem kuchni przecież musisz mieć w czym pić, prawda?
Zadowolona odeszłam od niego pchając wózek do przodu. Jestem tu od godziny i mam dosyć tego zatłoczonego miejsca. Nate szedł za mną próbując przepchnąć się wózkami przez ludzi. To były oczywiste, że nie zrobiłam tego zapasu.  Dziwniejsze byłoby to, że rzeczywiście znalazłam to w supermarkecie z meblami.

***

- Otwierać drzwi, lamusy!- wywróciłam oczami na piskliwy głos, który darł się przed naszym nowym mieszkaniem.
- Nie ma wstępu dla rudzielców!- odkrzyknęłam podchodząc do drzwi.
- Pieprzne Cię. – odpowiedziała waląc pięścią w drzwi.  Otworzyłam drzwi nie zdejmuj zabezpieczenia, na tyle ile pozwolił mi przymocowany łańcuch przy drzwiach, uchyliłam drzwi, patrząc na poważną rudą.
- Magiczne słowo, kochaniutka. – zakpiłam, posłała mi udawane mordercze spojrzenie.
- Mam piwa. – odpowiedziała prawidłowo. Zaśmiałam się zdejmując zabezpieczanie. Otworzyłam jej drzwi na rozcież, zachęcając ją do wejścia ręką. – Ale nie dla Ciebie. – zaśmiała się złowieszczo gdy tylko przekroczyła próg. – Rudzielce się nie dzielą. – wytknęła mi język i zniknęła za ścianą.
- Jak tu pięknie. Podoba mi się kolor ścian, jest taki wyjątkowy.– palnęła ruda rzucając się na dopiero zakupioną kanapę. Wywróciłam oczami sięgając po butelkę piwa.
- Nawet nie zaczęliśmy malować. – odparł Nate śmiejąc się z niej. – Piłaś w drodze?
- Jakoś musiałam się przygotować na wasze towarzystwo. – wzruszyła ramionami.
- Założę się, że nawet ta wiedźma będzie za mną. – chłopak nie zwrócił uwagi na oblegę rudej, ale zaczął drążyć temat, który jest już dawno zakończony. – Mia chce pomalować ściany na czarno…
- Dlaczego to Cię dziwi? Ona jest pojebana. – przerwała mu ruda.
- Skoro wam nie podobają się czarne ściany, jestem pewna, że za chwilę możecie patrzeć na inny kolor ścian na zewnątrz. – zaczęłam. – Zgaduje w takim razie, że moja droga przyjaciółko przewidziałaś moje czarne ruchy i twój bagażnik nie jest zapakowany twoimi gratami?
- Lubię czarny. – odparła szybko uśmiechając się do mnie.  Wywróciłam oczami.  Gdy wyjechaliśmy z miasta, zaczęliśmy szukać dużych mieszkań bo wiedziałam, że ta dwójka wpakuje się w moje mieszkanie, a mój spokój nigdy nie nadejdzie.
- Przyzwyczaję się. – dodał Nate, niewinnie pijąc swoje piwo.
 Po długich przekonaniach moich przyjaciół o ich uwielbieniu do koloru czarnego jak i siwego przeszliśmy do malowania ścian, co prawidłowym wyjściem jest wezwanie odpowiednich ludzi, ale jakże moje swirusy są chętni do brudzenia sobie rączek. Po zakryciu mebli z głośną muzyką z radia z otwartymi piwa zaczęliśmy sposobem poetyckim mazać ściany robiąc na ich przecieki w stylu nie jednego malarza.
- O kurwa. – krzyknął Nate. – Uciekło mi.
Obróciłam się w jego stronę. Bezradny stał pod ścianą, patrząc  na nią już podpitym wzrokiem. Ściana która była już umalowana na szaro została zabrudzona pojedynczym paskiem czarnej farby która powinna z pewnością znaleźć się na innej ścianie.
- Uciekł to ci mózg. – odparłam i wróciłam do malowania ostatniej ściany.
  Cały dzień zeszedł nam na malowaniu salonu,  mojej sypialni i dwóch kolejnych należących do tych śmierdzieli. Łazienka od samego początku była w jasnych płytkach, nie widzieliśmy potrzeby w przemalowaniu ich, tak samo jak kuchnia, która była pomalowana na szaro, a czerwone meble idealnie się łączyły z tym kolorem.
Samym wieczorem padnięci położyliśmy się na kanapie podziwiając nasze dzieła zwane salonem. Dwie ściany umalowane na szaro, a dwie pozostałe na czarno. Na środku salonu stała czarna skórzana kanapa naprzeciwko wiszącej plazmy na ścianie, pod nią na niskiej półce stał sprzęt do grania, a obok stos kupek z przeróżnymi grami.  Pomiędzy kanapą a dwoma fotelami po bokach stała niewielka ława, na której w tym momencie walały się butelki po piwach i puste opakowanie po zamówionej pizzy.  Więcej nie potrzebowaliśmy, sam urok tego pomieszczania dawały drzwi na balkon przez który był widok na wielkie podwórko z basenem, na który pozwoliłam sobie.
Moja sypialnia została cała czarna z szarymi meblami, pokój Nate siwo- czerwony z czarnymi meblami, a ruda zrobiła sobie mieszankę każdej farby robiąc wielkie gówno na ścianach.
Mimo zmęczenia wiedziałam, że tej nocy nie usnę. Nieważne jak się starałam nie odciągnę tych myśli od siebie. Oczywiście, że przejmowałam się miastem, które zostawiłam zaledwie kilkanaście godzin wcześniej. Miasto, które dało mi wszystko, a także wszystko odebrało. Jednak to nie miasto było moim celem zmartwień, tylko cholerny dupek, którego musiałam kochać i nienawidzić, bać się o niego.  Część mnie , wielka część mnie chciałaby tam wrócić w tej chwili i zobaczyć jak sobie radzi. Czy również jest tak przejęty jak ja? Czy stara się myśleć o czymś innym, lecz każde starania są daremne? Czy gdy mnie już nie ma obok niego zobaczył jak wielki błąd popełnił? Czy docenił moją obecność gdy mnie teraz nie ma? Czy zrozumiał czym jest życie beze mnie? Czy chce mieć szansę na naszą kolejną przygodę ? Lecz do wódki, seksu i fajek dołączy miłość, troska, uwielbienie. Czy tak bardzo chce mnie zobaczyć, tak jak ja go w tym momencie? Oby.

***
Wszyscy siedzieliśmy w kuchni czekając, aż nasz kochany przyjaciel ukaże swoje zdolności kulinarne w robieniu bekonu. Pijąc piwo śmiałam się, gdy próbował kroić warzywa do sałatki, a one uciekały mu  z pod noża upadając na podłogę.
- Nawet one przed Tobą uciekają. – zaśmiała się ruda.
- Poznały twoje prawdziwe oblicze. – dodałam patrząc na jego wkurzoną minę.  Odwrócił się w naszą stronę wymierzając w naszą stronę zabrudzonym nożem, wciskając swoim spojrzeniem w nas pioruny.
- Jak jesteście obie takie mądre to zaraz żadna z was nie zje. Umrzecie z głodu wy wredne małpy. – warknął.
- Zamawiamy pizze?- spytałam rudej.
- Tym razem ma być z warzywami. – odparła.
- Spoko. – wzruszyłam ramionami i wychodząc z kuchni zostawiliśmy zszokowanego Nate.
- Wracać tu wredne małpy! – krzyknął zza nami. Śmiejąc się wrednie usiadłyśmy na kanapie. Właśnie wyjmowałam telefon by zamówić pizze gdy ekran sam się rozświetlił, a obcy numer pojawił się na moim ekranie. Zmarszczyłam brwi odbierając.
- Słucham?
- Mia! – cichy szept przepełniony ulgą było słychać po drugiej stronie. – Ty żyjesz..
Nie pozwoliłam jej do kończyć gdy szybko przerwałam połączenie, zesztywniałam patrząc  na swój telefon. Czy to są kurwa jakieś jaja?
- Czyżby dotarło do Ciebie, że twój mózg dawno spłonął?- szturchnęła ruda mnie w ramie. – Kto dzwonił? – Spytała widząc, że nie reaguję na jej wrzuty.
- Nikt ważny.  – odparłam i szybko wybrałam numer do pizzy. Czekając na połączenie, wciąż słyszałam jej głos w głowię. Głos mojej matki.

****

Szłam ciemnymi uliczkami w nowym miasteczku, które teraz wydawało się martwe, chociaż czego można się spodziewać o drugiej w nocy. Wszystkie domy zapadły w ciemności, a mi się wydawało, że nie umiem zagłuszyć swoich myśli ciemnością by spokojnie zasnąć. Choć uciekłam z tego miejsca, ciężar został na moich plecach. Jakby wlókł się za mną przypięty łańcuchami do mojej kostki u nogi. Dla samej siebie jestem niedorzeczna uważając, że brakuję mi tego zamieszania związanego z tym łajdakiem.  Przy nim czuło się tyle emocji, że można było wybuchnąć, przeważnie to złe emocje, które chciałaś rozpierdolić w sobie, ale pustka, która wypełnia moje życie w zaledwie dwa dni zdążyła wzbudzić we mnie przerażenie. Jest pusto bez jego durnej twarzy, która chyba została stworzona by mnie denerwować, lecz wole wściekłość od spokoju, który wcale nie daje ukojenia.
Moje serce odpłaca mi się za moje głupie zachowanie, zostało urażone ucieczką do której przystąpiłam i wcale nie przestaje rwać, krzyczeć i rozpadać się z wielu emocji. Przerażenia. Tęsknoty. Przerażenia bo co jeśli w ciągu tych dwóch dni wszystko potoczyło się inaczej niż planowałam i on właśnie umiera, albo już odpłacił za swoje grzechy. Nie chciałam o tym myśleć, lecz to nie dawało mi spokoju. Po prostu nie panowałam nad tym.
Podeszłam do małej budki telefonicznej wsadzając drobne by za chwilę wykręcić dobrze znany numer. Pierwsze sygnały zamierały moje serce w uczuciu przerażenie. Dopiero spokojnie odetchnęło gdy sygnał został przerwany odebranym połączeniem.

- Czego? – warkot tak dla mnie dobrze mi znany dał mi wielkie ukojenie. Żył. Harry Styles żył.



Od autorki :

Cześć ;*

Dodaje rozdział na szybko, nawet nie mam czasu go sprawdzić, gdyż mam cały dzień zajęty. Własnie jade za chwilę czesać na wesele już drugą osobę, więc wybaczcie mi błędy, ale nie sprawdziłam rozdziału.
Mam nadzieję, że wam się podoba, a obiecuję już nie długo pojawi się Styles ;d
Kocham, was, całusy :*

20 komentarzy = Nowy rozdział.

13 komentarzy:

  1. wspaniały nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super jak zawsze a to z matką Mii- genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No i po co ty kretynko do niego dzwonisz!
    dość, że ją w trąbę zrobił to ta jeszcze do niego wydzwania.
    Sam powinien się odezwać ;__;
    Świetny rozdział, czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny ;* Rewelacyjny kocham to i kocham please remember me i destroyed tez jst piekny ;) Podoba mi sie to ze przedstawiasz dziewczyny w ff jako takie jakby suki a nie takie sierotki jak w wiekszosci ff kocham !

    OdpowiedzUsuń
  5. Też chcę tak urządzać mieszkanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :) Czekam na następny rozdział----> :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ladne to mieszkanie przynajmniej z opisu . :) Czekam na nn .

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju to jest takie cudowne ze aż brak słów. / zoey night.

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne , jak zawsze . Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to ff czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam nie było mnie przez 5 dni :/
    Coraz więcej się dzieje widzę

    Powodzenia An xoxo

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy