piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 16


Zastanawiałam się kiedy przyjdzie ten czas, który wszystko spierdoli. On zawsze przychodzi i nie uwierzę, że nas miałby ominąć. Udało nam się stworzyć spokojne życie. Żyć wspólnie jako rodzina i nie było czasu na myślenie o tym co było zaledwie kilka tygodni temu. Osiągnęliśmy życie na które nie zasługujemy. Słyszę w głowie tykanie i czekam, aż bomba wybuchnie by wszystko spieprzyć.
- Miaaaaaaa. – usłyszałam marudzenie zbyt blisko swojego ucha. – Obudź się. – czyjeś zimne palce zaczęły jeździć po mojej twarzy.  Z zamkniętymi oczami, machnęłam ręką odgarniając natrętną łapę.
- Spierdalaj. – warknęłam próbując od nowa zasnąć.  Po chwili poczułam dotyk na przymkniętej powiece. Czułam jak obce palce próbują otworzyć mi oczy. Warknęłam i odwróciłam na drugi bok nie otwierając oczu. Przysięgam, że zaraz kogoś pierdyknę tak mocno, że nigdy więcej nie dotknie mnie nawet paluszkiem. Zignorowałam kolejne hałasy wiercenia się po łóżku.  Miałam ochotę wstać i rzucić tego osobnika i coraz bardziej się do tego przykładałam, czując jak materac blisko mnie załamuję się i zaczynam czuć ciężar na ramieniu przez czyjeś ciało.  Oj pieprzne i to porządnie, tylko dajcie mi pospać kilka godzinek. Gwałtownie otworzyłam oczy gdy moje oddychanie zostało utrudnione przez palce ściskające mój nos.
- Wstałaś. – nade mną zwisała głowa zadowolonego Stylesa. Zabrał swoje palce z mojego nosa tym samym pozwalając mi normalnie oddychać.  Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem i błagałam by chociaż raz, można było zabić wzrokiem wtedy ten kretyn by już leżał martwy na podłodze.  – Jesteśmy głodni, a nie ma nic w lodówce.
- Zaraz nie będziecie mieć już tego problemu. – syknęłam robiąc się bardziej rozdrażniona. – Bo was zabiję.
- Oj daj spokój kochanie. – mruknął cichym głosem.  – Wstawaj i pojedziemy po zakupy.
- Goń się kretynie. – warknęłam i zepchnęłam go z siebie. Zaśmiał się upadając na drugą stronę łóżka. Posłałam mu ostatnie wściekłe spojrzenie i zamknęłam oczy układając się do dalszego snu. Sama skazałam się na mieszkanie z tymi idiotami i płace za swoje błędy.  Za chwilę ciepła pościel uciekła mi z rąk i odkryła moje ciało , które szybko dopadły dreszcze przez nagły chłód.
- Kochanie bo przestanę być taki miły. – zaczął od nowa. Miałam ochotę wywrócić oczami, ale nie chciało mi się ich otwierać.
- Jakby duszenie przez sen było miłym zachowaniem. – warknęłam. Wyjęłam poduszkę z pod głowy i zakryłam nią twarz by mieć święty spokój.  Krzyknęłam głośno gdy niespodziewanie mocno uderzył ręką w mój pośladek.
- Teraz przesadziłeś. Nie żyjesz, koleś. – warknęłam szybko zrywając się z łóżka. Harry przyszykowany na moją reakcję w czas wybiegł z pokoju. Wybiegłam za nim, zbiegając schodami na dół o mały włos z nich nie spadając. Wbiegłam za nim do salonu, gdzie już stał za kanapą, która nas tylko dzieliła. Posłałam mu mordercze spojrzenie, próbując ukryć rozbawianie, gdy on mnie drażnił swoim zadowolonym uśmieszkiem.
- Co tak długo? Jestem głodna. – dopiero teraz zauważyłam obecność rudej i Nate. – Trzeba było ją rzucić z łóżka to by szybciej wstała. – dodała z uśmieszkiem.
- Pokazuj te ząbki, pokazuj. – odpowiedziałam z uśmieszkiem. – Póki je jeszcze masz.
- Idziesz w samych majtkach i podkoszulce? – odezwał się rozbawiony Nate.  Spojrzałam na niego z pod przymrużonych powiek.
- Nigdzie nie idę. Obyście zdechli śmierdzące gnidy. – wycofałam się na korytarz marząc o powrocie do swojego kochanego cieplutkiego łóżka.  Weszłam na pierwsze schody słysząc głos Stylesa.
- Wracaj tu bo inaczej znowu dostaniesz.
- Giń śmierdzielu. – krzyknęłam wchodząc do sypialni, zamykając za sobą drzwi na klucz.  Podniosłam pościel z podłogi i rzuciłam się na łóżku czując tak wielkie spełnienie. Spokój.

Półgodziny później wlekłam się miedzy rzędami w supermarkecie za bandą idiotów, którzy rzucali do wózka wszystko co im się spodobało. Próbowałam ich rozjechać samochodem na podjeździe, gdy tylko dorwałam klucze od samochodu. Nie udało mi się, zdążyli uciec. Próbowałam ich przekonać do zostawienia mnie w samochodzie, by tylko odjechać jak znikną w środku marketu. Nie udało mi się. Zabrali mnie z niego siłą jak z własnego łóżka. I tak skończyłam z sklepie z nieuczesanymi włosami schowanymi pod różową  czapką, którą mi Styles założył. Czapka na środku miała średniej wielkości napis Sweet i do cholery nie wiem skąd on ją wziął.  Patrząc na nich morderczym wzrokiem, gdy śmiali się z mojego wyglądu, nie miałam nawet siły tego zdjąć. Mając ich dość zeszłam na dół biorąc pierwszą lepszą kurtkę z wieszaka i wyszłam zakładając ją. Ich kolejne śmiechy uświadomiły, że mam na sobie kurtkę Nate, dwa razy za dużą, której też nie zdjęłam. Chciałam jak najszybciej wrócić z tych cholernych zakupów, jakby nie mogli ich zrobić beze mnie.
- Oczywiście, że możemy. – uśmiechnęła się ruda. – Lecz chcieliśmy z tobą, bo dobrze wiedzieliśmy jak bardzo ucieszysz się z tego powodu.
Jak Ci mam Boże dziękować, za największych debili z którymi mogę żyć?! Wystarczy wpierdol?

Skręciłam w inny rząd niż reszta po swoje czekolady i chwilowy spokój od nich. Zmęczonym wzrokiem patrzyłam na każdą półkę z czekoladą myśląc nad smakiem. Po chwili namysłu wzięłam każdy rodzaj, który przypadł mi do gustu. Pogardziłam tylko miętową i gorzką. Myśląc do tego o jakimś dobrym piwie odwróciłam  w celu szukania ich, ale wpadłam na kogoś. Moje zirytowanie wzrosło, chociaż raczej to była moja wina.
- Przepraszam. – usłyszałam męski głos za nim zdążyłam podnieść głowę. – Nic Ci się nie stało?
Spojrzałam na chłopaka . Uśmiechnęłam się pod nosem widząc naszego sąsiada, który odwzajemnił uśmiech.
- Mason. – zaczęłam lustrując go wzorkiem od stóp. Białe zabrudzone tenisówki, obcisłe czarne spodnie przedarte w niektórych miejscach, do tego biała podkoszulka na którą założył czerwoną koszulkę w kartkę. Doszłam do jego zadowolonego uśmieszku.
- Mia. – przywitał się zawieszając dłużej wzrok na mojej głowie i cudownej czapce. – Widzę, że moja wódka podziałała. – zaśmiał się rozbawiony.
- Żeby tak skończyć.  – wskazałam palcem na swoją głowę. – Nie trzeba wódki, wystarczy zamieszkać z bandą idiotów.
- To jest kolejne ostrzeżenie, żeby na trzeźwo was nie odwiedzać? – zaśmiał się.  Chyba nigdy nie znajdziemy sąsiadów, którzy pomyślą o nas jako spokojnej rodzinie. Jestem święcie przekonana, że gdybyśmy się postarali, właśnie za takich by nas uważano. Dobra, kogo ja chce oszukać.
Śmiejąc się miałam już odpowiedzieć, gdy poczułam czyjąś ręką owijającą się wokół mojego pasa. Zostałam jednym ruchem przysunięta do czyjegoś ciała. Przez zapach, który szybko mnie owinął swoją wonią, już wiedziałam kto jest takim zaborczym dupkiem.
- Nikt się nie obrazi kolego, jeśli tego w ogóle nie zrobisz. – odezwał się mierząc chłopaka srogim wzrokiem. Mason zaśmiał się nerwowo. Na pierwszy rzut oka było można zobaczyć, że to raczej miły, nie interesujący się kłopotami chłopak. A oschła postawa Harrego ciągnęła go w małe zakłopotanie. Można to łatwo dostrzec po jego zachowaniu, gdy nie ma pobliżu tego dupka.  
- Harry zamkn… - nie dokończyłam bo w naszą stronę szedł Nate pchający ledwo zapełniony wózek, który krzyknął na cały sklep za nim zdążył do nas dojść. Czy ja coś wspomniałam o dobrym spokojnym wrażeniu?
- Gość od wódki i spokoju. – krzyknął rozbawiony. Zatrzymał wózek z którego prawie już się wysypywało. Przywitał się z naszym sąsiadem podając mu rękę, którą z zdezorientowaniem uścisnął.  Czy każdy z naszego mieszkaniu musi się przy nim zachowywać jak osoba, która uciekła z zakładu psychicznego?
- Spokoju?- powtórzył chłopak niepewnie patrząc się na bruneta. Dostrzegłam idącą do nas zadowoloną rudą, która trzymała w łapach swoje ulubione zupki w proszkach. Dostrzegając naszego sąsiada rozszerzyła oczy  i w ciągu sekundy szybko schowała się między półkami. Podniosłam rozbawiona brew. Interesujące. Pierwszy człowiek na ziemi przed którym chowa się ruda zołza. Może zaproponuję mu mieszkanie z nami.
Rozbawiona wróciłam do dyskusji, lecz takiej nie było.  Mason stał całkowicie zdezorientowany patrząc na  każdego, aż spojrzał na mnie swoim przybitym wzrokiem. Zadowolone śmiechy dwójki debili uświadomiły mnie, że musieli mu dokuczyć.
- Dać wam pieluchy bo zaraz się posikać ze śmiechu?- zwróciłam się do nich, wcale nie znając powodu ich śmiechu, ale chuj z tym. Widząc mój pionujący wzrok zamknęli się. Uśmiechnęłam się sztucznie odwracając  do sąsiada, który ledwo potrafił pohamować śmiech.  Szybka zmiana nastroju.
- Więc Mason, jak tam Ci się podoba nasza przyjaciółka? – zapytałam z szczerymi chęciami. Naprawdę.  Nie zaskoczył mnie chwile potem  dzwonek mojego telefonu. Spodziewałam się wiadomości od grasującego za półkami pojeba. Nie myliłam się.
Ruda zdzira – Nawet nie próbuj!
Uśmiechnęłam się pod nosem wracając wzorkiem do chłopaka.  Zaczął tłumaczyć o ostatnim wieczorze, delikatnie się przy tym uśmiechając.  – Nie mam jej z wami? – spytał na koniec.
- Pewnie jest przy dziale z alkoholem. – uśmiechnęłam się wrednie przypominając naszą pierwszą rozmowę, którą odbiliśmy sąsiadem i powody, przez które straciliśmy wrażenie normalnych dziewczyn z sąsiedztwa.
- Oh. – wymsknęło mu się z rozbawieniem. Kolejny dźwięk wiadomości.
Ruda zdzira. – Zabije Cię!
- Musi się  jakoś przyszykować na kolejne spotkanie z tobą. – przemówił Harold. Zagryzłam wargę by nie roześmiać się, z czym on i Nate  nie kryli się wybuchając głośnym śmiechem.
Dostałam kolejną wiadomość.
Ruda zdzira. – Stylesa też!
- Bo inaczej padnie trupem. – dodał Nate. Cały czerwony opierał się o wózek, zginając ze śmiechu. Tylko czekałam, aż wózek się przesunie , a ten ćwok upadnie.  Harold wzmacniając uścisk na moich biodrach ze śmiechu cały się trząsł co mogłam wyczuć przez jego trzęsące ciała, do którego byłam przyciśnięta. Widząc minę Masona miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, lecz z tego, że całe moje życie polega na grze. Wyłapałam w tym szansę. Nigdy nie spojrzałabym na naszego sąsiada pod innym kontem miłosnym, ale to , że mnie nie interesuję, nie znaczy, że nie mogę podenerwować Stylesa. 
- Tak jak twój mózg?- spytałam podnosząc brew. Patrzyłam srogim wzorkiem na Nate, który momentalnie przestał się śmiać. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Oczywiście zawsze całą grupą byliśmy ze sobą przeciwko obcym ludziom, lecz nie dziś kolego.  Wyprostował się przenosząc wzrok na Masona, który z zainteresowanie nam się przyglądał.
- Sorry stary. – mruknął, na co ledwo zdusiłam śmiech.  Momentalnie poczułam palce wbijające się w moją skórę, coraz mocniej.
- Nie przepraszaj za prawdę, Nate. – dodał brunet obok. Spojrzałam w górę podnosząc jedną brew. Obdarzył mnie tym samym gestem, zachęcając do większej prowokacji.  Mierzyliśmy się przez chwilę spojrzeniami. Obdarzając go promiennym uśmiechem odwróciłam się w stronę Masona.  
- Nie przejmuj się nimi. To idioci. – machnęłam ręką ignorując większy ból przez jego wzmocniony uścisk. – Skoro już na siebie wpadliśmy, co jest miłą niespodzianką tego dnia to możemy wyskoczymy na miasto coś przekąsić. Przy okazji jakbyś chciał to możesz nam pokazać miejsca które warto odwiedzić. – przerwał nam Harold nie dając dojść do głosu naszemu sąsiadowi.
- Zaraz ci kochanie pokaże drogę, ale do samochodu. Gdzie grzecznie poczekasz. – warknął. Bez żadnego wysiłku łapiąc mnie za biodra przesunął na jego drugą stronę.  Już nie stałam między nimi.  - – A my sobie pogadamy. – zwrócił się w stronę chłopaka. – Powiedzmy, że to będzie rozmowa.
Łapiąc jego słowa szybko ruszyłam się zagradzając drogę brunetowi. Mierząc wzrokiem swojego nowego wroga, nie zwracał na mnie uwagi. Szybko położyłam ręce na jego klatce, gdy wykonał pierwszy krok w stronę chłopaka. Starłam się go zatrzymać, gdy Nate postanowił mi z łaski pomóc.
- Stary, po prostu idź. – odezwał się, ze słabym uśmiechem. Bez słowa chłopak odszedł ostatni raz patrząc ze strachem na bruneta, który aż nosił się by mu wpierdolić. Odprowadził go spojrzeniem dopóki nie zniknął za półkami, wtedy jego wzrok padł na mnie. Bez słowa odsunęłam się od niego i zaczęłam iść za Nate’m, który toczył przed sobą wózek co chwile unikając nim zderzenie z półkami.  Wściekły Harold deptał mi po piętach i czułam jego chłodny oddech na karku gdy staliśmy już przy kasie. Dołożyłam do naszych zakupów na taśmie czekolady. Poczułam lekkie uderzenie, rudawe włosy błysnęły mi przed oczami. Moje rozbawienie wróciło gdy zobaczyłam, że to ruda pcha się na początek kolejki. Powiększyło się jeszcze bardziej, widząc jej wściekłe spojrzenie kierowane w naszą stronę.
- Ty debilu jak pchasz ten wózek to pchaj, bo zaraz padniesz jak dostaniesz w swoje małe jajeczka. – zaatakowała biednego Nate, który zdezorientowany popatrzył na nią z nad telefonu.  Zaśmiałam się gdy przyszła kolej na nas. – Waszej dwójce nic powiem. Ty nasza kochana i tak masz przejebane widząc minę twojego chłoptasia. – Harry spiorunował ją wzrokiem. – A ty chłoptasiu jesteś wystarczająco wkurwiony, ale następnym razem was zabiję za obrażanie naszego sąsiada.
- Teraz rozumiem. – zaczęłam uśmiechając się podstępnie. – Nasza mała zołza chce zrobić dobre wrażenie na naszym uroczym sąsiedzie.
- Zamknij się. – odwróciła się do nas plecami.
- Czy nie spóźniłaś się z tym? – spytał Harold dolewając oliwy do ognia. Oczywiście nie przegapi okazji do żartowanie z niej.  Ruda tylko posłała mu piorunujące spojrzenie przez ramie.  Proszę bardzo jedyny wrażliwy temat, który zamyka jej wredną buźkę. Zaczyna coraz bardziej wierzyć, że Mason jest naszym zbawicielem.  Zniecierpliwiłam się widząc tempo kolejki przed nami. Kasjerka nie potrafiła sobie poradzić z jednym produktem, wołając pomoc co wiązało się z czekaniem. Wywróciłam oczami. Zaczęłam rozglądać się dokoła, udało mi się zobaczyć kogoś ciekawego. Szturchnęłam ramieniem rudą wskazując głową na chłopaka, który podchodził do kasy oddalonej od nas o dwie następne. Ruda rozszerzyła oczy i szybko wyjęła telefon pisząc coś na nim.
- Myślałam, że to jest niemożliwe, ale ją pojebało jeszcze bardziej. – mruknęłam do Nate. Stał tak samo zdziwiony jej zachowaniem. Spojrzał na mnie przerażającym wzrokiem.
- Może powinniśmy ją zamknąć w piwnicy?- spytał z udawaną powagą. Zaśmialiśmy się ściągając na siebie mordercze spojrzenie rudej.  Po chwili wcisnęła w moje ręce telefon.
-  Pamiętasz, że mimo to największy debil świata zawsze starałam Cię wspierać i pomagać waszemu do granicy choremu związkowi? Teraz ty, pomóż mi.  – spojrzałam w telefon, zdezorientowana jest całkowitą powagą. Potrafiłam rozpoznać kiedy nie żartowała.
- Serio?- spytałam odrywając wzrok od telefonu.
- Proszę. – westchnęłam i odwróciłam się mierząc z dalej niezadowolonym Haroldem. Popatrzyłam na niego porozumiewawczym spojrzeniem. Przez chwilę patrzył z pod przymrużonych powiek na rudą, po czym bez słowa zrobił mi przejście. Nie wierząc, że to wymyśliła szłam w stronę innych kas.  Przeglądając jeszcze raz telefon zapatrzyłam się i podniosłam wzrok w ostatniej chwili. Zobaczyłam przed sobą ścianę, kurwa przeszłam swój cel. Rozejrzałam się dokoła próbując zobaczyć czy ktoś to widział. Wszyscy byli zajęci sobą. Szybko odwróciłam się i zaczęłam iść do kasy, którą przegapiłam. Za nim doszłam do chłopaka, nie uszła mojej uwadze, dwójka rozbawionych debili śmiejących się ze mnie. Pokazałam im środkowego palca, przytakując zbyt poważnej rudej.
- Mason. – stanęłam w kolejce za chłopakiem. Zdziwiony moją obecność odwrócił się. – Słuchaj muszę Ci coś powiedzieć.  Pewnie myślisz, że jesteśmy pojebanymi osobami i masz rację, oprócz rudej.  Tak naprawdę wszystko co Ci nagadałam na jej temat jest kłamstwem. Nie ma problemu z alkoholem ani nic podobnego. To tylko ja jestem zazdrosną suką i złą przyjaciółką, która zazdrości jej, że spotkała normalnego chłopaka, a ja mam największego debila i dlatego chce zbłaźnić ją w twoich oczach. – przerwałam marszcząc czoło. – Ta to zdecydowanie ten powód. – zacięłam się . – Poczekaj bo zapomniałam co dalej. – przerwałam spoglądając w telefon. – Jest  tak samo piękna wewnątrz jak i z zewnątrz. – przeczytałam z telefonu – Co kurwa? – zdziwiłam się, jeszcze raz czytając wiadomość, którą napisała ruda, by się upewnić, że to miałam właśnie powiedzieć. Zgadzało się. Nie wierzę, że to mi kazała powiedzieć. – Taa, jest piękna. – czytałam dalej końcówkę wiadomości. – Nie zwracaj na nas uwagę, bo Styles to pieprznięty kutas z przerośniętym ego i Ci zazdrości twojej pięknej urody. A Nate to po prostu skończony idiota, który zgubił swój rozum. – zapominając teksu, ponownie spojrzałam w telefon. – A jak już wiesz, Mia to największa wredna zdzira. – przeczytałam marszcząc brwi. – Suka mnie obraziła. – dodałam z oburzeniem patrząc na Masona. Zagryzając wargę próbował  hamować śmiech.  Jednak nie wytrzymał i wybuchł śmiechem zakrywając dłonią usta.  Poczekałam chwilę, aż się opanuję.  Po dwóch minutach spojrzał na mnie prawie opanowany.
- Mów dalej. – powiedział zagryzając wargę. W jego oczach zbierały się łzy rozbawienia.
- Skończyłam, za większych debili nas już nie weźmiesz. – uśmiechnęłam się chowając telefon. – To trzecie ostrzeżenie, że bez wódki nas nie odwiedzaj.
Zaśmiał się przytakując. Zadowolona z siebie chciałam już odejść, ale sobie przypomniałam, że nie wszystko zostało powiedziane. Ponowie odwróciłam się do Masona, który spojrzał na mnie rozbawiony.
- Masz do niej numer, żebyś mógł do niej zadzwonić i umówić się na randkę. Nie żeby była jakaś presja z jej strony, ale napisała przy swoim numerze serce. Lepiej dla ciebie jak zadzwonisz, bo inaczej skończysz martwy.
- Co?- przerwał mi.
- Nic. – odpowiedziałam szybko. Podał mi swój telefon, na którym wpisałam numer rudej i oddałam mu go. – Miałam jeszcze powiedzieć,  żebyś się nie martwił. Naszej trójki nie będzie na waszej randce.  I taa radze Ci się napić przed. Coś mocnego. Najlepiej w dużych ilościach.  Dla mojego wiecznego spokoju pamiętaj, że chwaliłam ją jako najlepszą kandydatkę na dziewczynę i nie widziałeś żadnego telefonu. Miłego dnia, Mason.
Szybko wróciłam do swoich przyjaciół zostawiając rozbawionego chłopaka samego. Staliśmy już na początku kolejki, a nasze zakupy zaraz zostaną nabite na paragon.  Spojrzałam na Harolda, który nadal miał niezadowolona minę.
- To była wasza ostatnia rozmowa. – warknął mi do ucha. Wywróciłam oczami.
- Zaczniesz mówić czy mam ci przypierdolić. – pośpieszyła mnie ruda, zwracając uwagę na nas swoimi słowami szczególnie uwagę staruszek stojących za nami.
- Zadzwoni. – westchnęłam.
- Jak tam chce. – odparła z udawaną obojętnością. Jej kąciki ust unosiły się ku górze, lecz szybko radość demaskowała obojętnością.  Odwróciła się do nas plecami.
- Telefon Ci dzwoni, może to on!- powiedziałam. Szybko odwróciła się z uśmieszkiem wyrywając mi telefon z ręki. Spojrzała na ekran, a jej uśmieszek został zgaszony. Spojrzała na mnie z nad telefonu morderczym wzorkiem. – Albo mi się wydawało. – dodałam rozbawiona. Pokazała mi środkowego palca i odwróciła się, zbierając się za pakowanie zakupów, które zostały już skasowane.
-Ta babka wygląda jakby zobaczyła ducha. – zaśmiał się Nate szturchając mnie ramieniem. Spojrzałam na dziewczynę, którą wskazał. Była to kasjerka przy naszej kasie, która siedziała cała zesztywniała ze wzrokiem wbity w blat.  Zmarszczyłam brwi zdezorientowana.
- Wszystko w porządku?- zapytał Nate, a dziewczyna wyraźnie podskoczyła na fotelu. Powoli podniosła głowę, a jej przerażony wzrok padł na bruneta. Otworzyła usta, lecz szybko je zamknęła. Zrobiła to samo jeszcze raz, po chwili przenosząc wzrok za moje ramię.  Jej przerażenie w oczach wydawało się jeszcze większe gdy patrzyła za mnie, nagle wstała gwałtownie z fotelu.
- Ja… ja.. muszę… za chwile wrócę. – jąkała się. W biegu wyszła ze swojego stanowiska pracy i zaczęła biec w stronę wielkich drzwi tylko dla personelu. Obserwowałam ją dopóki za nimi nie zniknęła.
- Dziwne. – mruknął Nate, wzruszając ramionami. Stanęłam bokiem przenosząc wzrok na Stylesa, który był zainteresowany swoim telefonem.  Zmrużyłam oczy przypominając sobie jej przerażone spojrzenie.
- Mamy problem. – zaczęłam patrząc na Stylesa.  Zaciekawiony spojrzał z nad telefonu. – Mała suka dzwoni na psy.
Po ustalonym planie spokojnie z Harrym opuściliśmy supermarket.  Szliśmy w ciszy przez parking do samochodu. Brunet robił to co najlepiej mu wychodziło, ignorował mnie. Wiedział, że to jest coś co mnie nie tylko wyprowadza z równowagi, ale wzbudza u mnie sprzeczne dla mnie uczucia.  Czeka, aż wybuchnę płaszcząc się przed nim, zapewniając o swojej miłości do niego.  Nie dam się sprowokować. Zawsze niszczył mi satysfakcję z moich gier. Nie tym razem, kochanie.  Wsiadłam za kierownicę i odpaliłam silnik, czekając aż Harry zamknie za sobą drzwi. Wyjechałam z parkingu objeżdżają cały budynek sklepu i zaparkowałam po drugiej stronie naprzeciw głównego wyjścia marketu.  Jeśli nasze przypuszczenie są słuszne, zabije to małą sukę za rujnowanie naszego prawie spokojnego życia.  Wiem, że wszędzie mamy małe szansę na dłuższe życie w jednym miejscu. Mamy na sobie etykietki i nie pozbędziemy się ich w żaden sposób. Nie ma na to żadnego sposobu. I nigdy nie będzie. Lecz zawsze jest nadzieja i ona nigdy nie zniknę i to małe rozczarowanie sprawia ból.
Denerwowała mnie cisza między nami, którą zgłuszał tylko włączony silnik, by w każdej chwili być gotowym na ucieczkę. Harry w milczeniu obserwował okolice. Kurwa w dupie to mam.  Nigdy sobie nie poradzimy w ten sposób.
- Wyduś to z siebie. – jęknęłam. Powoli odwrócił głowę w moją stronę bez cienia uśmiechu.
- Co chcesz usłyszeć? Oboje wiemy jak skończy się twoje prowokowanie dla naszego sąsiada. – odezwał się wracając do obserwowania ulic.  Z dala było słychać syreny policyjne. Suka.
- Nie po to tyle się męczyliśmy by zacząć nowy rozdział, byś ty go spierdolił zabijaniem kogoś przez jakieś głupie humorki zazdrości. – warknęłam zaciskając palce na kierownicy.
-  Czy nie pomyślałaś o zabiciu tej małej suki, która niszczy twój idealny nowy rozdział? – spytał podnosząc brew. Nic nie odpowiedziałam. – Sama widzisz, kochanie. Nasze demony nie pozwolą nam żyć spokojnie.  Jeśli chcemy przeżyć musimy zabijać,  inaczej to oni wszyscy nas zabiją.
Miał pieprzoną rację.
- Nie obchodzi mnie jakiś marny sąsiad, bo mi na tobie kurwa zależy. – dodałam już spokojnie. Miałam już dość tego, gdzie zawsze na końcu lądowaliśmy.  Z pretensjami, kłótniami, walcząc przeciw sobie.  Tą walkę zaczynaliśmy my sami.  Budujemy nasze szczęście, by za chwilę je niszczyć. Naprawiamy siebie nawzajem, by zniszczyć w kolejnej walce.  Tak jakbyśmy żyli w pieprzonym okręgu wciąż wracając do tego samego, bez żadnych szans na ucieczkę.
Jego oczy złagodniały, gdy patrzyliśmy na siebie w ciszy.  Nie wiem na co liczyłam w tym momencie. Na jego słowa? Sama nie wiedziałam czy chce je usłyszeć. Wierzyłam mu w każde słowa i nie miałam wątpliwości co do jego uczuć, ale często zastanawiałam się nad pytaniem, które nie daje mi spokoju. Jak silne są jego uczucia?
- Nie byłbym zazdrosny gdyby…
- Zatrzymajcie się! – przerwał nam głośny krzyk. Oboje odwróciliśmy się w stronę z której dochodził. Rozbawiona dwójka naszych przyjaciół wybiegła ze sklepu z siatkami w dłoniach , a za nimi biegła  ochrona. Zatrąbiłam dając im znać o naszej lokalizacji. Zatrzymali się na chwilę szukając nas wzrokiem. Zatrąbiłam jeszcze raz. Ruda dostrzegając nas wskazała ręką pełną siatek  Nate’owi drogę i wbiegli na ulice nie przejmując się jadącymi samochodami. Coraz głośniejsze trąbienie przez chaos zrobiony na ulicy, zagłuszały coraz głośniejsze wycie syren. Byli blisko.
- Pieprzony maraton. – krzyknęła ruda pakując się do środka z siatkami.
- Mogliśmy już pierdolić te zakupy. – warknął Nate dysząc. Nerwowo wrzucał siatki na siedzenie, po czym sam wsiadł. Gdy wszyscy byliśmy środku, wyjechałam na ulicę. Wbiłam się w tłum, spokojnie jadąc za szeregiem samochodów. Były pieprzone korki przez tą dwójkę.
- Nie bo jestem głodna. – odpowiedziała Janet otwierając paczkę chipsów. – O kurwa. Naprawdę chcą nas udupić.
Wszyscy spojrzeliśmy w to samo miejsce.  Zza zakrętu kilka metrów za nami  wyjeżdżały radiowozy, z każdą sekundą przybywało ich więcej. Objeżdżali busami całą tamtą część marketu. Kurwa chyba zebrali całą jednostkę policyjną. Z busów wybiegali uzbrojeni policjanci w kamizelkach kuloodpornych,  w maskach na głowach, obstawiają wejście do marketu i całe parkingi. Drudzy zatrzymali się na parkingu z którego przed chwilą odjechaliśmy. W każdym miejscu było ich coraz więcej. Skupiłam wzrok na drodze przed sobą. Samochody przed nami ledwo się toczyły blokując nam jedyną drogę ucieczki. Jechaliśmy tak wolno, że spokojnie możemy zostać zobaczeni z chodnika.
- Pod każdym siedzeniem jest schowek. W środku są bronie. Weźcie je. – odezwał się Harry. Dwójka z tyłu szybko wykonała jego polecenie, wyjmując broń i odblokowując ją. – Tyłek do góry. – zwrócił się do mnie. Na tyle ile pozwało mi prowadzenie samochodu uniosłam się w górę.  Harry szybko otworzył schowek wyjmując broń. Załadował ją i podał mi gdy wygodnie opadłam na siedzenie. Położyłam ją na swoich nogach będąc cały czas w gotowości.
- Czy to koniecznie? – spytał nerwowo Nate wskazując na broń.  Całe swoje życie błądził w tym samym świecie co teraz. Trzymał się z ludźmi, którzy znali tylko życie gangsterskie. W ten sposób go poznałam, lecz nigdy nie brał udział w morderstwach. Dziś pierwszy raz może użyć broni. Spojrzałam na niego  w lusterku. Nerwowo rozglądał się. Drżał cały mocno ściskając broń.  Jego przerażone oczy popatrzyły w moje, błagając mnie o zaprzeczenie.
- Jesteśmy coraz bliżej, za chwilę się z stąd wyrwiemy. – zaczęłam spokojnie, próbując go trochę uspokoić. Sama zaczynałam czuć nieprzyjemny strach. A jebane samochody, które powolnie się przemieszczały, podniosły moje zdenerwowanie. Wszyscy w ciszy obserwowaliśmy sytuacje, nawet ruda zaprzestała jedzenia, nerwowo obserwując ulice.  Musieliśmy tylko dojechać do ronda, na którym odbijemy gdziekolwiek by odjechać z tego miejsca.  Jeszcze chwila.   Z tyłu nas drogi zostały zatrzymane, każdy kawałek drogi za nami jest obserwowany. Kurwy przyszykowali się lepiej niż się spodziewaliśmy. Nigdy dla nas nie było problemem parę radiowozów, lecz dziś to pieprzona armia. Gdybyśmy tylko to przewidzieli dawno byśmy rzucili to wszystko i uciekali pieszo. Teraz każde wyjście z samochodu czy trąbienie jest podejrzane.  Nie możemy się wyróżniać z tłumu.
- Teraz jest to konieczne. – szepnął Harry. Ponownie spojrzeliśmy w tym samym kierunku. Przed nami wyjeżdżały kolejne radiowozy. Busami zatrzymywali się  na drodze przed rondem odcinając nam jedyną ucieczkę. Uzbrojeni policjanci wybiegali z bronią ustawiając się za maskami swoich samochodów.  Z busów kolejni wychodzili na ulicę z obstawą. Zmrużyłam oczy gdy jeden z nich podszedł do pierwszego samochodu z kroku w którym stoimy. A inni obstawiali go z gotową bronią do strzału.  Wtedy zrozumiałam co próbują robić. Sprawdzają każdego w samochodzie, kontrolując kto w nich jest. Policjant machnął ręką, a samochód odjechał, na jego miejsce podjechał kolejny.
Przełknęłam głośno ślinę przenosząc wzrok na Harrego. Już patrzył na mnie. Widoczny strach w jego oczach, przeraził mnie jeszcze bardziej. W moim gardle tworzyła się gula, a ręce  zaczęły drżeć na kierownicy.  Korek przed nami zbyt szybko się zmniejszał. Musieliśmy się ruszyć, między naszym, a samochodem przed nami zrobiła się spora luka. Jeszcze kilka samochód i nasza kolej. Spojrzałam na kierownice, na której ściskałam ręce. Zimna dłoń złapała moją mocną ją ściskając. Odwzajemniłam uścisk i przeniosłam wzrok na najlepszego człowieka, którego mogłam poznać w życiu.  Jego zielone najpiękniejsze oczy kryły w sobie przerażenie. Uśmiechnął się słabo, przytakując.  Przeniosłam nasze złączone ręce i pozwoliłam im opaść na krzynie biegów między naszymi fotelami.  W lusterku spojrzałam na przyjaciół, którzy wykonali ten sam gest. Z przerażeniem w oczach przytaknęli. Ostatni raz patrząc w jego zielone tęczówki, przytaknęłam. Ściskając nasze dłonie mocniej, rozłączyłam je, w wolną  dłoń złapałam broń, to samo zrobiła reszta. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam. 

Witaaaaaam :*
1. Wróciłam na stałe. Powoli żegnam za sobą kryzys z blogiem i przewiduję rozdziały co tydzień w piątki. Muszę przywrócić tu porządek. Jeśli będzie inaczej, proszę się nie dziwić. Często mówię coś, a robię jeszcze co innego, ale tym razem się naprawdę postaram. 
2.  Dochodzimy do końca opowiadania. Od samego początku planowałam 20 rozdziałów, lecz  wszystko jest możliwe i może inaczej się potoczyć. Jeśli chcecie więcej :)
3. Dziękuje, że zostaliście ze mną i mnie wspieracie w dalszym pisaniu. To wiele znaczy i nie wiem czy kiedyś będą mogła wam odwdzięczyć się za radość, którą mi dajecie:* Kocham was!
4. Jeśli wam się nudzi, możecie pisać do mnie na asku , czy twitterze z chęcią z wami pogadam :) Ask or Twitter, ;)
Zapomniałam wam z tego wszystkiego napisać, jaki cudowny jest Londyn! Po prostu coś pięknego ! Warto tam jechać <3 

13 komentarzy:

  1. świetny rozdział , zazdroszczę ci wycieczki do Londynu kiedyś sama chciałabym tam pojechać :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Nie wiem co powiedzieć.

    An

    OdpowiedzUsuń
  3. Ps. Co się stało z destroyed?

    An

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten blog został usunięty. Przepraszam x

      Usuń
    2. Trochę szkoda..
      Ale zrobiłaś co uważałaś za słuszne. :)
      An
      Ps. A czy jest jakakolwiek szansa na reaktywację?

      Usuń
    3. Nie. To była ostateczna decyzja. Znowu zawiodłam. Przepraszam x

      Usuń
  4. Trochę mi szkoda, ale skoro taka Twoja decyzja :)
    Nie przepraszaj :)

    An

    OdpowiedzUsuń
  5. Ola, zabijasz mnie, tak cholernie boleśnie i powoli, że aż chcę wyć z bólu!
    Jak możesz tak robić?!
    Cholera, najpierw było tak fajnie, zabawnie, słodko i w ogóle, a potem robisz jedną, wielką rozpierduchę!
    Co za okrucieństwo, cholera! Jesteś gorsza niż ja, ty mała wredna dziewczyno!
    Obiecuję, że wsiądę w pociąg i przyjadę do ciebie, a potem nakopię Ci tyłek za to, co im robisz, totalnie! To dla nich piekło!
    I czuję jakbym spadała, bo wiem, co będzie dalej i cholera nie lubię tego!
    Harry i Mia mają być razem, mają się kochać, pieprzyć, mieć dzieci i być cholernymi zazdrośnikami!
    Mason i Ruda mają też mieć dzieci! Pić wódkę na dachu i całować się bez opamiętania!
    A Nate ma być ich stróżem! Ma ich pilnować, niańczyć dzieci i być ich przywódcą, czy coś!
    Cholera, daj im takie życie, błagam!
    Dasz radę im to załatwić? Proszę? :C
    Ale rozdział jest oszałamiający! Kocham go, totalnie go kocham, bo jest cudownie napisany i ma w sobie mnóstwo uczuć! Kocham!
    Jesteś najlepsza, mistrzu! <3
    Pozdrawiam i życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham i boję się co dalej nam tu zarzucisz ;o

    OdpowiedzUsuń
  7. najlepsze opowiadanie ever!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham kocham :3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy