piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 18

Nie płakałam. Nie potrafiłam, po prostu wiedziałam, że nawet gdybym zalała się łzami niczego tym nie naprawię. Nie zatrzymam czasu i nie zdobędę szansy na podjęcie innych decyzji. Decyzji, które nie zaprowadzą nas do ostatecznego punktu w którym jesteśmy teraz.
Miłość jest wielką suką, zdolną do zniszczenia wszystkiego. Ciebie. Twojego świata. Największą suką, która daję szczęście i je za chwilę zabiera. Kiedyś moim największym marzeniem, dziś już nie tak kolorowym jak w moich wyobrażeniach, ale mimo swojej ciemności, zdobyłam miłość, która była piękna.  Nauczyła mnie jak walczyć o najważniejsze wartości życia. Pokazała mi siłę, którą w sobie zawsze miałam, lecz nie mogłam dostrzec. Podniosła mnie tylko po tym za chwilę zgubić i zniszczyć.  Udowodniła mi jak wiele jestem w stanie znieść i ile potrafię dać z siebie w każdej walce. Pokazała mi prawdziwą mnie, uwolniła od świata pełnego sztuczności, fałszywości, banalności w którym się urodziłam i żyłam wbrew własnej woli.  Teraz gdy widzę koniec wiem, że nigdy bym nie zamieniła na nic innego, swojej mrocznej miłości, którą jest Harry Styles.
- To było piękne życie. – uśmiechnęłam się słysząc słowa mojej przyjaciółki.  Chłodny wiatr coraz boleśniej drażnił nasze zranione ciała, gdy helikopter lądował na dachu. Przez głowę przelatywało mi tak wiele chwil w których byłam szczęśliwa i w głębi siebie czułam, że w jakiejś części zdobyłam życie, które chciałam i byłam w stanie w mroku znaleźć swoje światło i przeżyć każdą burzę. Czułam, że znalazłam szczęście do którego dążyłam.
Ściskając resztkami sił dłoń Janet wiedziałam, że to jest dobry koniec. Znalazłam prawdziwych przyjaciół pośród tłumu fałszywych.  Byli moją rodziną o której zawsze marzyłam. Śmierć przy niej, jest piękną śmiercią. I miałam nadzieję, że Harry i Nate pokonali śmierć i gdy mnie już zabraknie, będzie żył resztkami naszej miłości.
 - Wiesz… i tak znajdę cię w piekle. Nie uciekniesz. – powiedziała patrząc w ten sam punkt. Helikopter wylądował ostatecznie na dachu. Klamka przy mały drzwiach zaczęła się ruszać i wtedy gdy wiesz, że nie ma żadnej szansy na przeżycie, to naprawdę koniec, zaczynasz chcieć żyć. Wtedy boisz się co cię czeka za życiem na ziemi. Czułam ten strach.  Był wielki.
Zamknęłam powieki w tym samym czasie co otworzyły się drzwi. Czekałam na ból, lecz nic takiego nie przychodziło. Mogłam usłyszeć w warczeniu silnika słabe przekleństwa. Poczułam mocny nacisk na moją rękę przez rudą, która musiała też być w dezorientacji. Czy nie powinni do nas strzelać jak do psów, tak jak my odbieraliśmy innym życia? Czy nie na to zasługujemy? Czy nie o to toczy się ta walka? Czy nie tego chcą?
Uchyliłam jedną powiekę, sama nie wiedząc czego mogę się spodziewać. Poczułam szok. Otworzyłam drugie oko by się przekonać, że to cholerna prawda.  Miałam ochotę się śmiać. Wybuchnąć głośnym śmiechem, lecz dostałam paraliżu.  Nigdy tego bym się nie spodziewała.  Nie potrafiłam w to uwierzyć.
- Dasz radę dojść sama? – spytał biorąc na ręce rudą, która mimo jęków z bólu, przeklinała chłopaka podczas śmiechu.  – Mia! – krzyknął pokonując szybko dystans do helikoptera.  Wybudzając się z  dziwnego transu, próbowałam wstać podpierając się komina. Tak jak szybko stanęłam na nogach, tak szybko runęłam na ziemie czując coraz gorszy ból w nodze. Po chwili poczułam silne dłonie chłopaka, który zaniósł mnie na rękach do helikoptera.
- Mamy mało czasu za nim zorientują się, że to nie ich ludzie. – odezwał się pilot patrząc przez ramie w naszą stronę.  Zmrużyłam oczy przyglądając mu się. Kim do chuja on jest? Mrugnął do mnie, odzywając się. – Nie ma za co.
- Jak?- przeniosłam wzrok na drugiego chłopaka, który zapinał Janet na siedzeniu. Gdy skończył bez słowa pomógł mi z zabezpieczeniami. Dopiero jak usiadł gotowy na siedzeniu obok, a pilot ruszył wznosząc się do góry, spojrzał na mnie, delikatnie się uśmiechając.
- Harry. – odparł beztrosko. Pod moim wzrokiem westchnął, wyjaśniając dalej. – Zdziwiłem się na jego telefon, bo oboje wiemy co zrobiłem. Prosił mnie o pomoc, nie chciałem nawet tego słyszeć, bo chciałem jego śmierci. On to wiedział i nie poprosił mnie o pomoc dla siebie, tylko dla Ciebie. Wiedział o moich uczuciach i wiedział, że zrobię wszystko by Cię uratować.  Od dłuższego czasu miałem policyjny helikopter, co prawda ukradziony i z jego wskazówkami jestem tu.
- Nathan… - zaczęłam, ale mi przerwał z wymuszonym uśmiechem.
- Spokojnie, Mia. Po niego  też wysłałem chłopaków. Wiem, że wolałabyś tam umrzeć niż zostać uratowana tylko po to  by żyć bez niego. Wiem to.  Jestem skończonym debilem wierząc w to, że mogłem zniszczyć waszą miłość.  Przepraszam.
- Dziękuje. – szepnęłam, chciałam powiedzieć więcej. Nadal nie potrafiłam uwierzyć, że Nathan nas uratował, lecz poczułam dziwne uczucie przebijające się w środku mnie.  Gwałtownie nabrałam powietrza, czując nieprzyjemny ból. Zaczęłam kaszleć krztusząc się własną krwią, która wypływała  z moich ust.  Ostatnie co zobaczyłam to moje zakrwawione dłonie i przerażoną twarz Nathana, za nim poczułam nadchodzącą ciemność.

****

Powoli uchyliłam oczy. W głowie miałam jedną wielką pustkę. Czułam się skołowana rozglądając po nieznanym pomieszczeniu.
- Śpiąca królewna się obudziła. – usłyszałam obcy głos z prawej strony. Z grymasem spojrzałam w tamtą stronę. Na fotelu siedział blondyn z kpiącym uśmieszkiem. Nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie go już widziałam. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, dopóki nie wstał podchodząc do szafki przy łóżku na którym leżałam. Zabrał z niej szklankę wody, którą wyciągnął w moją stronę. Niepewnie po nią sięgnęłam krzywiąc się z bólu na każdy ruch. Wszystko mnie rozpierdalało. Wypiłam duszkiem połowę szklanki pozbywając się suchości w ustach. Z uśmieszkiem wziął ode mnie szklankę, wracając na swoje miejsce.
- Kim do chuja jesteś? – spytałam po chwili. Próbowałam rozszyfrować swoje położenie, lecz wszystko wydawało się obce i do cholery nie wiedziałam z kim mam odczynienia. Było to niezwykle frustrujące, jak ból który palił każdą część mojego ciała.  Dostrzegłam bandaże na pewnych częściach ciała i jakieś kable przyczepione do mnie. Z grymasem patrzyłam dokąd idą te kabelki, dochodziły do małej maszyny, która stała po lewej stronie łóżka. Niepewnie ją obserwowałam.
- Jesteś podłączona do sprzętu ze szpitala. Nie znam się na tym gównie, ale wiem, że to ma cię podobno ratować. – przeniosłam wzrok ponownie na chłopaka. – Odpowiadając na twoje pytanie. Czy każda kobieta musi zachowywać się jak suka wobec dobrego chłopaka, który ją ratuję, a zdychać z miłości do popieprzonego drania?
- To nie była odpowiedź na moje pytanie. – zauważyłam.
- Była, gdybyś potrafiła w niej doszukać, tego czego chcesz.  Jestem pilotem helikoptera, który cię uratował. Mówiłem, nie ma za co?
- Dlaczego do cholery tu siedzisz? – spytałam. Powoli przypominałam sobie wszystko za nim straciłam przytomność. Pamiętam gościa, który puszczał w moją stronę oczko, lecz nie przypominam sobie jego twarzy.
- Robię za twoją niańkę. – uśmiechnął się z kpiną.
- Jesteś irytujący.
- Ty też nie jesteś osobą z którą pragnąłem  spędzać czas.
- Więc co tu jeszcze robisz? – syknęłam, zirytowana tym człowiekiem.
- Hm, zastanówmy się. – podrapał się po brodzie. -  Jakiś arogancki dupek przyłożył mi na dzień dobry broń do głowy mówiąc, że jak jego dziewczyna umrze to za to zapłacę i kazał mi tu siedzieć, czekając aż śpiąca królewna się obudzi w tym czasie starać się nie dać jej umrzeć. – jego głos był przesiąknięty drwiną. – Nie jednak to nie ten powód. Po prostu chciałem. – dodał z wyczuwalnym sarkazmem.
Zignorowałam go, przypominając sobie o moich przyjaciołach i Harrym.  Momentalnie poczułam przerażenie, zrywając się  z łóżka.  Ignorując ból zaczęłam zrywać z siebie wszystkie rurki dopóki nie powstrzymała mnie dłoń chłopaka.
- Spokojnie, królewno. Żyją, są w tym domu, ale ty musisz tu zostać. Więc, bądź grzeczną dziewczynką i połóż się bym nie musiał umrzeć przez twoje szalone pomysły.
- Nie wiem za kogo się kurwa uważasz, ale nie będziesz mi mówił co mam robić, a czego nie. – syknęłam przez zaciśnięte zęby. Mierzyliśmy się wzrokiem, aż zabrał swoje ręce unosząc je w geście poddania. Odsunął się kawałek do tyłu, wskazując jedną ręka bym wstała.  Zaczęłam zrywać pozostałe kable, przesuwając się na łóżku, tak , że moje nogi z niego wisiały. Czułam na sobie jego wzrok, gdy zaciskając szczękę z bólu dotknęłam zimnej podłogi.  Chciałam weprzeć się na rękach, lecz gdy to zrobiłam, zesztywniałam czując tylko czucie w jednej. Spojrzałam na lewą całą owiniętą rękę bandażem.
- Straciłaś w niej czucie. Było za późno na odratowanie jej.  Tak jak twoja prawa noga powoli umiera, wstając z łóżka zaszkodzisz sobie. – mówił dalej. Patrzyłam pustym wzrokiem na podłogę.
- Nie traci się nogi przez jeden postrzał. – syknęłam i podniosłam się przerzucając cały ciężar na nogi. Poczułam jak moje nogi uginają się, a przed upadkiem ratują mnie ręce chłopaka.
- Postrzał w złe miejsce, może do to tego doprowadzić. – powiedział pierwszy raz bez żadnej kpiny w głosie. Bez sprzeciwu pozwoliłam mnie położyć na łóżku i przyczepić to cholerstwo z powrotem.  Walcząc ze łzami spojrzałam na sufit, by nie pokazać swoich słabości.
- Powiedz mi wszystko. – zażądałam.
- Byłaś w śpiączce przez tydzień, nie wiedzieliśmy czy się obudzisz.  Postrzały w twojej lewej ręce były poważne, a szklaka, która wdarła się do twoje skóry zaszkodziła jeszcze bardziej, było za późno. Twoja rana w brzuchu nie wydaję się tak groźna, ale straciłaś dużo krwi. Twoja noga….
- Nie obchodzi mnie to! – warknęłam łamiącym się głosem. – Co z nimi. – dodałam łagodniej. – Proszę, powiedz mi.
- Ta ruda dziewczyna, przywitała mnie tak samo miło jak ty, ale jest  z nią coraz lepiej na tyle, że jest w stanie narzekać na słone jedzenie. Wyjdzie z tego. Nie odchodziła z stąd cały czas, dopóki nie wynieśliśmy jej siłą. Z Natem jest już gorzej. – przerwał. Przełknęłam ślinę, zaciskając mocno powieki. – Mieli trudność z dostaniem się do helikoptera i… nie jest w stanie sam oddychać. Nie obudził się do tej pory. Ze Stylesem jest najlepiej z was wszystkich. Ma kilka obrażeń, lecz  jest w stanie chodzić o własnych siłach. Nie wiem… - przerwał, milcząc przez dłuższą chwilę.
- Nie wiesz co? – warknęłam przerywając ciszę.
- Czy szybko go zobaczysz. – szepnął tak cicho, że ledwo co go usłyszałam. – Nie potrafi się pogodzić z tym co się stało. Myślisz, że dlaczego mnie tu przysłał? Nie chce patrzeć, jak umierasz. Nie wiedzieliśmy czy się obudzisz.
- Zostaw mnie samą. – poprosiłam, lecz chłopak się nie ruszył. – Kurwa zostaw mnie samą! – krzyknęłam.
Ze spuszczoną głową wstał i  wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zostałam sama, wtedy pozwoliłam pierwszej łzie wypłynąć z moich oczu. 
Byłam skończoną kretynką. Po prostu myślałam, że wygraliśmy tą walkę widząc na dachu Nathana. Myślałam, że uciekliśmy śmierci i to nie jest koniec. Po raz kolejny zobaczyłam dla nas szansę, wyobraziłam jak ruszamy w świat szukając kolejnego miejsca by za chwilę z niego uciekać. Chciałam mieć tą szansę.  Tylko, że nigdy nie uciekliśmy śmierci. Nasz koniec został przesunięty o kilka zdań do przodu, a walka toczy się dalej.
Zostaliśmy zniszczeni.
 Przebudziłam się przez czyjś zimnym dotyk na twarzy. Czułam jak przesuwa palcem po moich zamkniętych powiekach, zmarzniętych policzkach i posiekanych ustach, następnie czuję jak ściska moją rękę.  Znałam ten dotyk. Sprawiał, że w jednej chwili płonęłam z bólu, a  w drugiej czułam ukojenie. Kochałam ten dotyk pomimo jego toksyczności.
- Przepraszam. – usłyszałam jego załamany głos, gdy chciałam otworzyć powieki. Zawahałam się. – Za wszystko.  Za to, że nie potrafię spojrzeć Ci w oczy i powiedzieć, że to moja wina. Zniszczyłem Cię, zniszczyłem nas i miałaś rację, powinienem dawno pozwolić Ci odejść.  Zrób to kochanie, obwiń mnie za wszystko. Znienawidź mnie, a będzie Ci łatwiej, obiecuję.  Nigdy nie chciałem być twoją śmiercią.
Poczułam jego ciepłe usta na swoim czole. Chciałam go zatrzymać, chciałam powiedzieć, że to nie prawda. Sama wybrałam drogę na której teraz jestem. Sama pozwoliłam stać się taką osobą jaką jestem i nigdy bym tego nie zmieniła, bo to właśnie dało mi możliwość pokochania go i to jest  najlepsza rzecz jaka spotkała mnie w tym piekle. Lecz nie mogłam. Czułam paraliż. 
Otworzyłam powieki, gdy tylko usłyszałam zamkniecie drzwi. Wyszedł.

****
- Wiesz na czym polega życie, Mia?- spytała ruda leżąc na łóżku obok mnie.  Kazała zanieść siebie tu z całym sprzętem lekarskim, który ma pomóc jej wyzdrowieć. 
- Co ty pieprzysz, ruda?– westchnęłam, czując zmęczenie. Każda minuta sprawiała mi większy ból mimo tabletek, który połykałam garściami. Byłam zmęczona psychicznie jak i fizycznie.
- Polega na śmierci i ciągłym żegnaniu. Za nim my odejdziemy musimy pożegnać setki ludzi, którzy mieli przy nas być.  Nikt nie jest w stanie zatrzymać tego cyklu i jedyne co nam pozostaję, to przetrwać. Nie wolno myśleć, że gdy bliska osoba odeszła, a ból jest tak wielki, że postanawiasz się zabić, przestać walczyć.
- Nie… - szepnęłam, ale mi przerwała. Moje serce zamarło.
- Musisz pomyśleć o innych osobach, które nadal tu dla ciebie są. Musisz walczyć dla nich nawet jeśli jest nas mniej w tym życiu. Nie możesz się nigdy poddać. Szczególnie teraz.
- Nie waż się tego mówić, kurwa! – krzyknęłam. – Kurwa! – zabrałam zdrową ręką kubek ze stolika obok i rzuciłam go przed siebie w ścianę. Ciecz rozlała się po niej, krusząc kubek na małe kawałeczki. Mimo, że nie chciałam na to pozwolić, łzy wypływały z moich oczu, jedna za drugą przez ból, który rozsadzał mi serce. Przez nienawiści, która wypełnienia mnie w środku.  Zacisnęłam palce na swoich włosach ciągnąc za ich cebulki, zaczęłam krzyczeć rzucając wszystko na podłogę. Szarpałam za pościel dławiąc się swoim szlochem. Zrzuciła ją na ziemie, upadając wraz z nią. Zginając się na pół, waliłam pięściami w podłogę raniąc swoje dłonie. Krzyczałam umierając.
- Przepraszam, on nie żyję. – ruda upadła obok mnie, chowając mnie w swoich ramionach. – Nate nie żyje.

Zniszczyli nas.  

Witam was w ten zimny dzień ;* Czy tylko ja chce z powrotem ciepło i wakacje?
To jest przedostatni rozdział i jeszcze epilog. Ostatnio dość dużo zastanawiam się na drugą częścią i myślę, że nie jestem gotowa pożegnać się z tą historią, ale ostatecznie nie powstanie kontynuacja tego bloga. 
Wiem, że naprawdę nie chce się komentować, nawet jeśli to tylko chwila, rozumiem. Ale gdybym mogła was prosić o opinię waszą i odczucia co do rozdziału i wasze pomysły na zakończenie, to bardzo proszę. 
Myślę, że zobaczenie waszych opini jest takim szczęśliwym, radosnym światełkiem w ciemnym tunelu, którym niestety jest życie i nas do niego pcha i sprawia, że czujemy jakby po nas przejechał pociąg. 
Tak czy siak, proszę bardzo i dziękuje, że tu jesteście <3
Kocham was bardzo, pozdrawiam Olka :*

11 komentarzy:

  1. Oszalałaś. Serio. A zapowiadało się tak dobrze. Coś ty zrobiła?!
    Miał być wielki happy end, wszyscy mieli żyć długo i szczęśliwie.
    Buuuu...;'''( No a tak na serio to uważam, że piszesz bardzo dobrze i każdy twój blog w jakiś sposób już na zawsze zostanie w moim sercu. To mój pierwszy komentarz, przyznaję czytuje twoją twórczośc od dłuższego czasu. Szkoda tylko, że niektórych blogów nie dokończyłaś, o ile dobrze pamiętam. No cóż, mam nadzieję, że kiedyś do nich wrócisz.
    Lots of love,
    Kate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, jako zła kobieta musiałam to zrobić :) Przepraszam, ale szczerze wątpię, żebym do tych blogów wróciła, spieprzyłam z nimi sprawę i staram się skupić na obecnych ;d
      Całuje, pozdrawiam x ;*

      Usuń
  2. Na koniec to się popłakałam. Boże widziałam że ktoś nie przeżyje. Harry i Mia muszą być razem !!!! Czekam na następny!:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na koniec to się popłakałam. Boże widziałam że ktoś nie przeżyje. Harry i Mia muszą być razem !!!! Czekam na następny!:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ♥ Prosze niech to nie bedzie koniec ja nie wytrzymamm bez teh historii

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku nie chcę byś to kończyła :(
    Naprawdę chciałabym to dalej czytać...
    .
    Tak myślałam, że to oni będą w tym helikopterze :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Uhhhhh Popłakałam się dwa razy DWA PIEPRZONE RAZY i powiem Ci tylko jedno... MASZ ODE MNIE JEBANE GRATULACJE
    ale proszę niech Harry i Mia będą razem

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW!!! Nie wiem co powiedzieć!! szkoda mi nate'a :( ale też cieszę się że reszta przeżyła :) jestem taka ciekawa co będzie dalej!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie.... Mam ogromną nadzieję, że wszystko się ułoży. Jakkolwiek to żenująco brzmi. Rozdział genialny. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział <3 tylko tak smutno bo Nate nie żyje

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham kocham kocham!!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy